"Tygiel dusz" ma wszystko, czego czytelnik mógłby chcieć od fantastyki spod znaku magii i miecza. Autor zaprasza nas do nowego, bogatego świata, a za przewodnika oferuje Caldana. Główny bohater był bardzo sympatyczny, nie nieomylny, szybko go polubiłam i zaczęłam mu kibicować. Również Miranda skradła moje serce, im więcej otrzymywałam z nią scen, tym lepiej ją rozumiałam.
"Kiedy układasz się ze złem – powiedziała wówczas Caitlyn – musisz być gotowy na konsekwencje".
Fabuła dla niektórych sprawiała wrażenie rozwlekłej, a według mnie wszystko rozgrywało się dokładnie w takim tempie, w jakim powinno. Wiele wydarzeń mnie zaskoczyło, jestem ciekawa ciągu dalszego i przede wszystkim rozwoju Caldana. Podobało mi się, że wplecione zostały też wątki innych postaci, chociaż te czytałam z trochę mniejszą uwagą. Piękne wydanie sprawia, że powieść idealnie sprawdzi się również jako prezent - jak macie dylemat, co podarować wielbicielowi fantastyki, to możecie brać "Tygiel..." w ciemno.
W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy - pradawne zło czai się w mroku czekając na moment odrodzenia. A absolutne zło wykorzenić można tylko w sposób absolutny.
W tej walce nie będzie zwycięzców, będą tylko konieczne ofiary.
Mnisi uratowali małego Caldana od niechybnej śmierci, która czekałaby sierotę na ulicach miasta. Dali mu kilkanaście lat spokoju, możliwość nauki i jakąkolwiek szansę na godn...