"Dolores Claiborne" zarówno przeraża jak i śmieszy, książka pełna wulgaryzmów i przemocy, posiada swój niezwykły klimat.
Początek powieści nie straszy, mało w nim brutalności, lecz później strona po stronie, King przedstawia świat protagonistki w coraz ciemniejszym świetle. Atmosfera staje się bardzo napięta, wydaje się że bohaterowie nie mają wyjścia, że muszą czynić źle, a Dolores zamordować męża.
Postacie jak zwykle są znakomicie wykreowane, spójne wewnętrznie, dopasowane do wypowiadanych słów, a interakcje pomiędzy nimi wydają się naturalne.
Prawie całą akcję utworu stanowi retrospekcja, będąca zeznaniami protagonistki w sądzie. Oskarżono ją o zamordowanie Very Donovan, u której pracowała przez ponad czterdzieści lat, jako służąca, aż do jej śmierci. A chlebodawczynią była bardzo wymagającą, zgryźliwą, złośliwą, po wylewie przykutą do łóżka co nie przeszkadzało jej uprzykrzać życia służbie. Pani Donovan miewała ataki paniki i halucynacje, przerażająco i barwnie opisane. Mimo tego że Dolores szczerze nie cierpiała chlebodawczyni, zawsze ją w takich sytuacjach uspokajała.
Z drugiej strony męża zabiła nie przez to że ją bił, przez ostatnie trzy lata nie podniósł na nią ręki, ale nienawidziła go i chciała się zemścić za wszystko czego się na niej dopuścił.
Jeśli chodzi o ocenę powieści, to mam problem. King jest królem pióra, włada nim jak mało kto przez co zachwyca. Z drugiej strony należę do osób delikatnych i wrażliwych, które źle znoszą epatowanie brutalnością. Zatem stawiam 6/10.