Wyobraźcie sobie, że mieszkam obok przedszkola, a powieść przeczytałam w listopadzie. Tzn. przy miejscu, gdzie rozgrywa się akcja i w czasie, w którym się rozgrywa. Czemu nikt mnie nie powstrzymał?! Dodatkowe emocje? Gwarantowane!
Agata zmieniła miejsce pracy z wydawnictwa na przedszkole i naiwnie myślała, że wreszcie sobie trochę odpocznie. Trafiła niestety na dzieci z piekła rodem i to prawie dosłownie. Boicie się horrorów z nawiedzonymi malcami? Cóż, tutaj dodatkowo władają magią.
„Tajne przez magiczne” to lekka komediowa fantastyka z roztrzepaną główną bohaterką i słowiańskimi potworami wyskakującymi zza rogu. Z założenia świat jest tutaj trochę przerysowany, aby ukazać więcej zabawnych scenek, trochę jak w kabaretach. Jednocześnie było kilka takich momentów na końcu, kiedy akcja bardziej się rozkręcała, gdzie działy się rzeczy naprawdę krwawe. Rozumiecie, w jednym miejscu heheszki z nieporadnych rodziców, a za kilka stron trup na ziemi z rozdartym gardłem! Trochę mi to ze sobą nie grało i wybijało z rytmu.
Z dobrych rzeczy, podobało mi się, jak mitologiczne stwory czy też Iskry, czyli w książce osoby ze zdolnościami, wpasowały się do naszej rzeczywistości. Polubiłam główną bohaterkę, znajdzie się sporo scen, które wywołały mój uśmiech. Jestem ciekawa ciągu dalszego, szczególnie że zakończenie było dosyć szokujące.
Polecam fanom fantastyki, którzy chcieliby na chwilę odpocząć od śmiertelnie poważnego i epickiego ratowania świata. „Tajne…” to według mnie idealna powieść, aby się odprężyć.