Tytułowy "Człowiek, który widział więcej" ma na imię Augustin, to osoba na wskroś nieszczęśliwa, bezdomny, osierocony, odtrącony przez społeczeństwo, wyśmiewany i poniżany, ciągle głodny.
Posiada jednakże unikatowy dar, widzi zmarłych, tych którzy nie do końca odeszli. Nie wszystkie dusze mogą odejść, nie pozwalają im na to bliscy, nie mogący pogodzić się ze śmiercią, mający do nich żal.
Augustin pracuje w brukowcu, bezduszny szef posyła go na ulicę by tam szukał materiałów, potrącony przez Hosina Badawiego idzie za nim i zauważa na jego ramieniu małego człowieczka kłócącego się z Hosinem. Tą postacią na ramieniu jest jego zmarły ojciec. Arab dociera do placu Karola II i tam odbezpiecza ładunki wybuchowe. Ginie osiem osób a czternaście zostaje rannych. Protagonista ma szczęście, jedynie na chwilę traci przytomność i trafia do szpitala, tam ma miejsce ciąg dalszy dziwnych wypadków.
Powieść z czasem nudzi, zawiera zbyt dużo nieistotnych szczegółów.
Język jakim posługuje się autor jest bogaty w słowa rzadkie, jednakże styl prowadzenia pióra nie przekonał mnie. Jest wprawdzie nienaganny, ale zwyczajny.
Akcja toczy się z wolna, a opisywane wydarzenia wydają się być bezbarwne, nijakie.
To co mnie ujęło to duża wrażliwość i dojrzałość autora prócz tego ciekawe spostrzeżenia.
Postacie są ciekawie, umiejętnie i przekonująco nakreśleni, nie tylko ta tytułowa.
Raczej polecam tę powieść, stawiając naciągane 7/10.