Mimo że fabuła powieści niespiesznie się toczy, tak jak życie nad Bugiem, czytało mi się ją z wielką przyjemnością. Dużo w niej prześmiesznych scen i postaci jak na przykład policjant Trembowiecki. Do tego senna, zapyziała wieś Mielnik n. Bugiem. Książkę napisano zaledwie 15 lat temu, a czułem jakbym cofnął się w czasie co najmniej dwa razy tyle. Policję przedstawiono jako nieudolną, funkcjonariuszy jako półgłówków, a metody pracy przypominały te z epoki PRL-u.
Mam wrażenie że pisarka nie fantazjowała, lecz odzwierciedliła rzeczywistość.
W Mielniku miała swój dworek Nina Frank, a w dworku odbywały się libacje i wstrętne ekscesy. Nina była sławną gwiazdą serialową, ale ktoś ją śmiertelnie nienawidził i zabił. Tymczasem szeryf Kula wprowadzał ład, gonił złodziei kur zielononóżek, kabli miedzianych, trzody chlewnej. Pani bibliotekarka, pertraktowała z popem, by już nie bił biednej żony. A Hubert Meyer, któremu życie rodzinne rozwaliło się, widzi jeden cel dopaść mordercę.
Wątek kryminalny raczej wciąga, jednakże autorka kiepsko go poprowadziła.
Logicznie skonstruowane i konsekwentne w zachowaniu postacie przekonują do siebie, mimo że są przerysowane. Łatwo jest się z nimi utożsamić.
Przy okazji dostało się wstrętnym facetom, zbereźnikom, życiowym nieudacznikom, gwałcicielom.
Sceny są klarowne, a zgrabnie poprowadzone pióro sprawiło że uwierzyłem w tę historię.
Kryminałowi stawiam 7/10. Polecam.