"Calineczkę" przeczytałem już po raz trzeci. I po raz trzeci ją pokochałem. Ta przepiękna, przejmująca, wzruszająca baśń, jest jedną z najwspanialszych w ogromnym dorobku duńskiego mistrza. Andersen pisał wprawdzie dla dzieci, ale i dorośli odnajdą w jego baśniach coś dla siebie.
W "Calineczce" kryje się ogromny ładunek emocjonalny, a wrażliwość twórcy jest mi bardzo bliska.
Pewna kobieta bardzo chciała mieć dziecko, poszła więc do czarownicy a ta dała jej przedziwne ziarenko. Z ziarenka wyrósł tulipan, a gdy kobieta go pocałowała z kwiatu wyszła Calineczka. Pani bardzo dbała o to stworzonko, miało u niej jak w raju. Ale pod osłoną nocy wpadła do domu straszna ropucha i porwała Calineczkę, by ta poślubiła jej wstrętnego syna.
Jak to w życiu bywa malutkie Stworzonko, wysokie na cal zdane było całkowicie na innych, nawet myślało o sobie tak jak chciały zwierzątka z którymi przebywało.
Czy Calineczka ma szansę na szczęście? Sami się przekonajcie czytając tę wspaniałą baśń.
Hans Christian Andersen roztacza przed nami wspaniałą rzeczywistość, którą możemy otulić się jak ciepłą kołderką w chłodne dni. Swoją wrażliwością koi nasze nerwy, dając spokój i otuchę.
Opis
[...] Odrobinka natychmiast chciała wejść do kwiatka, aby wypocząć po długiej podróży, lecz jakże się przestraszyła i zdziwiła, kiedy ujrzała wewnątrz małego człowieczka, podobnego do siebie, tylko w złocistej koronie i z przejrzystymi skrzydłami u ramion.[...]