"Droga królów" to moje pierwsze spotkanie z nieprzeciętną, wyśmienitą, wspaniałą twórczością Brandona Sandersona.
Autor tworzy za pomocą słów świat od podstaw, tak więc przenosimy się w inny wymiar, poznając jedynie zapisany w opasłej książce mały fragment niezwykłej rzeczywistości.
Pojawiają się w niej spreny, przypominające nieco duchy, świetliste, kolorowe stworzonka tworzące się na przykład gdy mocno wieje, wtedy są wiatrosprenami, gdy ktoś zwycięży będą to chwałospreny, a gdy płonie ogniospreny.
W powieści mamy wiele pojedynków, bitew, starć z potworami takimi jak wielkoskorupy. Niektórzy dysponują starodawną bronią: Ostrzem Odpysku, Pancerzem Odprysku, a są i tacy którzy potrafią czerpać z burzowego światła, które emanuje z magicznych klejnotów, będących także środkiem płatniczym gdy wkłada się je do broamów specjalnych kul.
Amerykański pisarz w ciekawy sposób prowadzi pióro, stosuje dużo poetycznych przenośni, a rozdziały bardzo różnią się między sobą. W jednym mamy okrutną rzeczywistość wojenną, w której każdy wydaje się być wrogiem, a w innym poznajemy nowe krainy, postacie które znajdują sobie przyjaciół, a w dialogach jest miejsce na humor.
Postacie odbierałem jak prawdziwe osoby które mógłbym spotkać gdybym tylko żył w tych wyimaginowanych realiach.
Powieść jest jednak bardzo statyczna, dokładnie opisane sceny toczą się przez wiele stron, trzeba dodać każda ma ponad 40 bardzo długich linii zapisanych drobną czcionką. Tak więc to wyśmienita lektura dla wytrwałych.
Polecam tę ogromną ponad tysiąc-stronicową powieść, dla fanów fantasy będzie to rarytas.