"Hello, Goodbye i my pomiędzy" dostaje ode mnie dużego plusa za nietypowy pomysł na fabułę. W tej historii obserwujemy ostatni wieczór pary nastolatków, którzy następnego dnia rano wyjeżdżają do nowych szkół oddalonych od siebie tysiące kilometrów, więc postanawiają się w zgodzie rozstać. Ostatnie wspólnie spędzone godziny poświęcają na odwiedzanie wiele znaczących miejsc i wspominanie dobrych chwil. Jak można było przewidzieć, plany na ten czas poszły swoją drogą, a uczucia swoją...
Clare i Aidan to dwa odrębne żywioły, które zupełnie inaczej reagują na tę sytuację. Ich rozmowy przypominają przepychanki serca z rozumem i do końca czytelnik nie wie, który organ ostatecznie wygra. Składać sobie romantyczne obietnice, tęsknić każdego dnia w związku na odległość czy rozsądnie zostawić za sobą pierwszą miłość i z poczuciem wolności wejść w nowy etap życia?
"Hello..." to na głębszym poziomie opowieść o przemijaniu i o najtrudniejszym etapie wchodzenia w dorosłość. Clare stara się z każdego miejsca zabrać jakąś pamiątkę, bo ciężko jej się pogodzić, że czasu nie da się zatrzymać. Przypomina sobie, że w miejscu, w którym stoi, Aidan wyznał jej po raz pierwszy miłość, a w tej chwili jest zły i unika jej wzroku - to była jedna ze scen, przy której poczułam głęboki smutek. Zakończenie dla odmiany jest wypełnione pozytywnymi emocjami. Dzięki niemu czytelnik odkłada książkę wzruszony, a nie przygnębiony, i dobrze, bo jednak większa część powieści jest dosyć przygnębiająca.
Polecam przede wszystkim nastoletnim odbiorcom jako krótką, ale ciekawą historię o nich dla nich. Warto porównać wersję książkową z filmową adaptacją, sens jest zachowany ten sam, ale kilka znaczących rzeczy zostało zmienionych.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.