Harlan Coben przyzwyczaił nas do dobrych książek. Dobrych na miarę literatury popularnej, nie sposób więc doszukać się tu głębszych, odkrywczych myśli.
Autor serwuje nam kolejny thriller z udziałem Myrona Bolitara i spółki. Z początku relacjonuje życie prywatne czołowych postaci i udaje mu się mimo używania zdawkowego języka przynudzać. Sam nie wiem czy próbuje napisać coś mądrego, ale zawsze gdy zastanawia się nad naturą świata mam wrażenie jakbym słuchał spikerów z RMF-u.
Dialogi jak zwykle pełne humoru, można rzec rozrywkowe. Da się w nich wyczuć amerykański styl a nawet mentalność, w której powierzchowność odgrywa ważniejszą rolę niż głębia.
Postacie sprawnie skonstruowane, ale jednowymiarowe, negatywne lub pozytywne, tak naprawdę poza Myronem to niewiele o nich wiemy. Nie do końca się z nimi utożsamiamy.
Kolejny mankament to naiwne myślenie protagonisty i wynikający z niego ciąg pochopnych i dziwnych decyzji.
Tempo akcji z początku słabe z czasem rozkręca się, jednak mam wrażenie że to już nie ten stary dobry Coben co przed laty.
Tym razem pisarz postanowił zmienić nieco konstrukcję książki. Źli policjanci podejrzewają Bolitara o zrobienie krzywdy nastolatce Aimee Biel. A wszystko przez obietnicę o którą ją poprosił. Gdyby tylko wiedział że w jej wyniku życie zamieni mu się w piekło, nie zgrywałby super-bohatera.
Raczej nie polecam tej ponad czterystustronicowej powieści. Stawiam mocne 6/10.
Opis:
Sześc lat. Tyle czasu minęło, odkąd Myron po raz ostatni grał rolę bohatera. Przez ten okres ani razu nie miał w ręku broni, nikt mu nie groził, a żaden z jego klientów nie został zamordowany. U boku nowej dziewczyny prowadzi spokojne i uporządkowane życie, zaś jego psychopatyczny przyjaciel Win, nie musi, jak niegdyś, ratować mu życia. Niestety, to co dobre, dobiega właśnie końca. A wszystk...