"Dygot" to moje pierwsze spotkanie ze znakomitym piórem Jakuba Małeckiego. Żałuję że tak późno się na nie zdecydowałem.
Ta powieść chwyta za serce każdym kolejnym nieszczęściem dwóch rodzin: Łabendowiczów i Geldów, zachwyca pięknem wsi polskiej czasów PRL-u, porusza całą mocą opisywanych uczuć i przeżyć, zdumiewa realizmem przejmujących scen.
Autor najczęściej wchodzi do umysłów swych postaci i stamtąd prowadzi narrację. Czyni to niezwykle umiejętnie, dzięki czemu przeniosłem się dokładnie tam gdzie pisarz chciał mnie zabrać. Ciągle mam w głowie przedziwne sceny, Wiktora Łabendowicza który był albinosem i przez swą odmienność wiele na tej nietolerancyjnej ziemi wycierpiał, psa który był koniem i konia nazwanym psem, sowę która moim zdaniem nie była taka durna jak ją zwali. Za sprawą tych opisów autor wszedł także do mojej głowy i zostawił w niej mocny ślad.
Powieść można nazwać sagą dwóch rodzin.
Mamy tu realizm magiczny w wydaniu którego wcześniej nie spotkałem.
Pan Jakub nie rozwodzi się nad niepotrzebnymi szczegółami, pisze zwięźle i wybitnie.
Jest to książka o odmienności, nietolerancji, nałogach, obsesjach, dwóch przekleństwach sprzed lat i fatum prześladującym wszystkich członków wspomnianych rodzin.
Autor portretuje swe postacie ich własnymi uczuciami, wspomnieniami, myślami, wypowiadanymi słowami, czynami. Wszystkim co ludzkie i przez to powieść staje się prawdziwsza i zyskuje moc.
Naznaczona wstrząsającą tajemnicą ballada o pięknie i okrucieństwie polskiej prowincji.
Porywające obsesje, niszczące namiętności i groza przemijania.
Uciekająca przed Armią Czerwoną Niemka przeklina Jana Łabendowicza, który odmówił jej pomocy. Wkrótce jego żona rodzi odmieńca – chłopca o skórze białej jak śnieg. A wiejska społeczność nie akceptuje wybryków natury… Córeczkę Bronka Geldy ściga kl...