Marek Stelar znany jest głównie jako autor kryminałów, tym razem spróbował swoich sił w thrillerze psychologicznym? Jak mu się to udało?
Gdy, niepełnosprawny syn Marty Sygit zostaje uprowadzony, jej świat staje na głowie. Po początkowym załamaniu zrozpaczona matka postanawia sama znaleźć ukochanego syna. Sprawa komplikuje się tym bardziej, gdy okazuje się, że uprowadzenie Piotrka, to nie jest odosobniony przypadek, na terenie Polski odnotowano już kilka przypadków zaginięć niepełnosprawnych chłopców. W poszukiwaniach Marcie pomaga, Marek Bielawski, ojciec pierwszego zaginionego chłopca.
Książka Marka Stelara wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Byłam bardzo ciekawa, kto i dlaczego porywa niepełnosprawnych nastolatków. Czy ma to podłoże seksualne? Czy może w grę wchodzi handel narządami? A może jeszcze w jakimś innym celu? Czy dzieci żyją, czy też nie? Podczas czytania, cały czas towarzyszyły mi te pytania.
Autor z początku podsuwa różne poszlaki, jednak robi to tylko po to, żeby zmylić czytelnika (spotkania u psychologa wywoływały u mnie niepokój).
Wszystko wyjaśnia się na jakieś 100 stron przed końcem książki, ostatnie strony, to już tylko walka z czasem, czy uda się wszystkich uratować, czy też nie. Niestety po tym zakończeniu czuję pewien niedosyt. Niby wszystko zostało wyjaśnione, ale zabrakło mi definitywnego końca. Liczyłam na, chociaż stronę lub dwie epilogu. Jednak, gdy dla mnie jest to minus, dla innych będzie to zdecydowany plus, ponieważ po przeczytaniu książki, pozostaje uczucie niepokoju.
Podsumowując, książkę uważam za wartą polecenia. Z pewnością spodoba się każdej osobie, która lubi thrillery psychologiczne.