Wypożyczając "Tatianę i Aleksandra" z biblioteki, czułem że kontynuacja "Jeźdźca Miedzianego" będzie ogromnym literackim przeżyciem i nie pomyliłem się.
Powieść składa się z trzech wątków fabularnych rozgrywających w różnych miejscach i czasie, ale zespolonych dwiema tytułowymi postaciami Tatiany i Aleksandra. Wątek dotyczący Tatiany która po dopłynięciu do Stanów Zjednoczonych przybrała nazwisko matki ukochanego Jane Barrington, stanowi emocjonalną przeciwwagę dla dwóch pozostałych dotyczących Aleksandra. Pierwszego z czasów jego dorastania w Moskwie a później w Leningradzie i drugiego gdy był rannym pozbawionym munduru żołnierzem, oskarżonym o podszywanie się pod fałszywe nazwisko i działania wywrotowe. W obu mieści się wiele tak przejmujących opisów nieszczęść, że ciężko było mi kontynuować czytanie.
Jest to wielka powieść w której wojna, zbrodnia, miłość, tęsknota, determinacja, bieda, nieszczęście, zniewolenie ciągle się ze sobą przeplatają.
Postaci nie sposób odebrać inaczej niż jako prawdziwe, pełne człowieczych przymiotów osoby, z którymi chętnie bym się zaprzyjaźnił, a gdybym potrafił też pomógł.
W zupełności pasuje do nich język jakim się posługują.
Urodzoną w Leningradzie autorkę tego dzieła, można nazwać mistrzynią słowa. Przybliża nam realia życia w Związku Radzieckim. Biedę jaka wynikła ze ślepego fanatyzmu, głupoty i okrucieństwa komunistów, dla których nie liczył się człowiek, lecz mrzonki o lepszym sprawiedliwszym świecie. Nie dość że mieszkańcy kraju Rad ciężko pracowali, to byli inwigilowani, przesiedlani, zsyłani na Sybir, brakowało im nie tylko jedzenia, ale ubrań i mieszkań i nic do nikogo nie należało.
Jednym słowem polecam. Stawiam 9/10.