Na pewno książka nie spodoba się każdemu, widać wyraźnie różnice w recenzjach - jedni czytelnicy się zachwycają, drudzy narzekają na nudę. Według mnie "Upadek Olivera" to owszem thriller, ale z dużym naciskiem na "psychologiczny", trzeba więc zapomnieć o mrożącej krew w żyłach akcji. Już w pierwszym rozdziale poznajemy zbrodnię, czytanie ciągu dalszego to podróż do zrozumienia, co tam tak naprawdę zaszło. Bynajmniej nie będzie to droga na skróty.
Kolejne rozdziały to wypowiedzi innych bohaterów, jakby zostali poproszeni o opowiedzenie swojego życiorysu na Oliverze kończąc. Wątki więc, chociaż pomalutku, w końcu splatają się ze sobą tak, że możemy na końcu sami sprawiedliwie ocenić tytułowego psychopatę. Czy niektóre wywody można uznać za niepotrzebne i w ogóle nie związane z główną sprawą? Pewnie tak, ale z pewnością rozbudowały one portrety osób, które o sobie opowiadały, wzbogaciły świat przedstawiony.
Chociaż powieść nie jest długa, ma mniej niż 300 stron, to przez tę "drogę naokoło" można się trochę zmęczyć. Polecam osobom, które cenią sobie wątki psychologiczne, lubią niespieszną akcję, w zbrodniarzu wolą szukać człowieka z trudną przeszłością niż poprzestawać na samym pojęciu zła. Przyznaję, że mnie Liz Nugent nie oczarowała, ale doceniam, że jest w jej książce coś innego, niż się spodziewałam. Zastanawiam się nawet, czy nie lepiej postawić tego tytułu na półce z literaturą piękną.