"Moje Ewangelie" to debiut prozatorski Erica-Emmanuela Schmitta i jak to z początkami bywa i ten jest nieudany. Być może autor podjął się zbyt trudnego wyzwania, próby opisania życia Jezusa, zwanego tu Jeszuą.
Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza przedstawia losy Jezusa, od młodości po modlitwę w ogrodzie oliwnym. Druga nieco dłuższa przypomina sztukę, w której główną rolę gra prokurator rzymski Piłat. Akcja jej toczy się po Zmartwychwstaniu Zbawcy.
Raziło mnie to że autor przestawiając Jezusa jako osobę kruchą, prawie śmieszną, wątpiącą w swoją boskość jakoby odziera Go z Wielkości i Chwały którą tradycyjnie przypisujemy Bogu.
Dialogi są bezbarwne, prawie mdłe, podobnie jak opisy.
Autor niekiedy rzuca nam garść przemyśleń, jednak widać że tym razem nie był w formie.
Książka nie przekonała mnie, moje pojmowanie dobrej nowiny jest całkiem inne. Do tego Judasz przedstawiany jako ten który kochał Boga najbardziej, gdyż jako biegły w Piśmie, zrozumiał że ma przed sobą Mesjasza. Pozwolił na Jego śmierć by Zmartwychwstał a potem z miłości i wyrzutów sumienia powiesił się.
Niestety nie polecam tego cienkiego woluminu, stawiam 6/10.
Dwaj protagoniści, Jezus i Piłat, nie są przygotowani na to, co ich spotyka: obaj myślą racjonalnie, chcą widzieć świat taki, jakim go poznali, bez obszarów cienia i światła, uporządkowany przez wiedzę, tradycję, praktykę. Z początku odrzucają tajemnicę. Zostaną bowiem zderzeni z czymś wielkim, niepojętym, z dwoma wydarzeniami, których nie są w stanie ogarnąć rozumem: dla Piłata będzie to zmartwyc...