Wiele rzeczy w "Iksach i zerach" mi się podobało, ale chyba najbardziej to, że powieść tak dobrze uczy czytelnika tolerancji i współczucia. Rasizm nie jest zarezerwowany tylko wobec jednego koloru skóry, prężnie działa w obie strony. Ta rzeczywistość jest pełna niesprawiedliwości, tak dobrze widocznej nawet w zwykłych codziennych sytuacjach. Dzięki podzieleniu narracji zarówno na punkt widzenia Calluma jak i Sephy, możemy lepiej zrozumieć obie strony. Obie strony... miłości? Czy konfliktu?
Od samego początku kibicujemy bohaterom, chociaż podskórnie wiemy, że ich relacja zostanie poddana wielu ciężkim próbom. Kiedy są tylko we dwoje, czują się najlepiej, bo przestają wtedy istnieć wszelkie podziały. Niestety nie można spędzić całego życia w ukryciu. Na pierwszy rzut oka dziewczyna jest w lepszej sytuacji niż jej przyjaciel, ale tak naprawdę oboje czują się nieszczęśliwi w swoich domach.
Podobało mi się, że autorka potrafiła w krótkim czasie tak wiele czytelnikowi przekazać. Ma lekkie pióro, książkę czyta się szybko i łatwo jest się oswoić z tym światem. To, jakie rządzą nim zasady, obserwujemy oczami nastolatków, którzy też dopiero zaczynają rozumieć, z czym przyszło im żyć. Ich myśli i emocje zostały wiarygodnie przedstawione według mnie.
Ta książka to kopalnia cytatów i cennych myśli. Ogólnie pomysł na nią jest tak dobry, że aż chciałoby się poznać więcej innych historii, które mogłyby się rozgrywać w takim uniwersum. Powieść porusza ważne tematy, a jednocześnie opowiada o romantycznej pierwszej miłości nastolatków, którzy z różnych względów nie powinni być razem. Myślę, że spodoba się wielu młodym czytelnikom. Warto poświęcić jej czas, polecam.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.