Kiedy dochodzi do tragedii, a my uświadamiamy sobie, że już nigdy więcej nie przytulimy jedynego, długo wyczekiwanego dziecka, nie zobaczymy, jak się rozwija i dorasta, to oczywiste, że oczekujemy sprawiedliwości. Morderca i gwałciciel ma zostać odnaleziony, zamknięty w więzieniu, a najlepiej skazany na karę śmierci i to już natychmiast, bo każda minuta i każdy dzień życia w niewiadomej jest udręką. Wszyscy w miasteczku są wstrząśnięci tym, co stało się z małą Amy, więc kiedy tylko jeden z podejrzanych się przyznaje, ulga jest wręcz namacalna. Po 20 latach matka dziewczynki ma wreszcie zobaczyć, jak zbrodniarz odchodzi do piekła.
To właśnie o drodze na egzekucję jest ta powieść i to w nią wyruszymy razem z bohaterką. Susan Lentigo ma do pokonania ogromny dystans, ale decyduje się na jak najtańsze środki transportu. Podróż jest długa, pełna nieplanowanych wydarzeń, ale również odpowiednia do ponownego przeanalizowania wszystkiego, co wydarzyło się w przeszłości. Czytelnik jest obiektywnym obserwatorem, więc nie trudno mu się domyśleć, że nie wszystko jest takie proste, jakie się z początku wydawało.
Według mnie część psychologiczna książki została bardzo dobrze przedstawiona, czytelnikowi potrafi udzielić się wiele emocji, które targają bohaterami. Porywacz miał łatwe zadanie, bo dziewczynka została na jakiś czas bez opieki. Rozum podpowiada nam, że zwyczajnie doszło do nieporozumienia, ale serce oskarża jedną z postaci o lekkomyślność, tak samo jak wielokrotnie robi to w myślach Susan. Zresztą żadna osoba w tej historii nie jest czarno-biała, niektóre mnie irytowały, inne zyskały moją sympatię, z pewnością wszyscy zostali wiarygodnie skonstruowani.
"Życzę mu śmierci" to w moim odczuciu przede wszystkim powieść drogi. Prowadzi nas w głąb rodzinnego dramatu, do odkrycia prawdy, być może do upragnionego uwolnienia się od bólu, a także to dosłownie podróż po Stanach Zjednoczonych. Co przyniesie kolejny przystanek? Polecam przekonać się samemu.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.