"Koronę w mroku" drugi tom "Szklanego tronu" czytało mi się z wielką przyjemnością, dużo większą niż poprzednią tytułową powieść.
Akcja toczy się głównie na zamku w Rifthold stolicy Adarlanu, państwa które za sprawą barbarzyńskich podbojów, stało się największym z imperiów. Poddani pod rządami szalonego tyrana, często umierają w trakcie potwornej mordęgi w kopalniach Endovier i Calaculli.
A despota wszędzie węszy spisek, zatem królewska obrończyni w osobie Celaeny Sardothien zobowiązana jest podejrzanych zabijać. Z czego ku uldze czytelników nie wywiązuje się, sfinguje morderstwa.
Postacie są znakomicie wykreowane, utożsamiałem się z nimi, przeżywając ich cierpienia i rozterki.
Zwięźle prowadzone pióro sprawiało że nie nudziłem się, a fabuła wciągała, trudnym było oderwać się od książki.
Dialogi to kolejny walor, także zwięzłe i konkretne, przydają realizmu postaciom.
W powieści pojawiają się elementy magii, ale nade wszystko mnóstwo tu intryg, podstępów, półprawd, kłamstw i zagadek trudnych do rozwiązania. Podobnie jest z tempem akcji, bywa że się uspokaja, zapadamy w przyjemne odprężenie, nie nudząc się dzięki świetnie prowadzonemu pióru, aż nagle przyśpiesza, serce bije szybko i mocno, ogarnia nas lęk o losy bohaterów. Niektórzy z nich giną, tym bardziej suspensy elektryzują.
Do tego mamy ciekawy wątek miłosny, dotyczący trójki czołowych postaci, Celaeny, Chaola i następcy tronu Doriana.
Zdecydowanie polecam ten prawie pięciuset-stronicowy wolumin, stawiając mocne 8/10.