Pierwszy tom "Skandalicznych książąt" pokochałam. Był zabawny, interesujący, wciągnął mnie tak bardzo jak dawno żadna inna książka. To był oczywiście 100% romans, który, kiedy komuś się go opowie, może brzmieć głupiutko, ale miał w sobie coś... no nie wiem, coś dobrego, pouczającego. To nie było kolejne love story z pustą bohaterką bez refleksji i tak naprawdę toksycznym partnerem, jeżeli przyjrzymy mu się z bliska. To była naprawdę świetna (i gorąca!) historia z niesamowitymi postaciami!
Dlatego, kiedy zobaczyłam, że zaraz premierę będzie mieć część druga - "Jak zatrzymać przy sobie księcia" - rzuciłam wszystko inne i zabrałam się do czytania. Uczciwie przyznaję, że fabuła w moim odczuciu pierwszemu tomu nie dorównuje, ale to wcale nie znaczy, że jest źle. Znowu mamy do czynienia z Dorotheą Beaumont, tym razem tą prawdziwą, bo wcześniej podszywała się pod nią jej siostra. Obie Dorothee okazały się być silnymi kobietami, uczciwymi, sympatycznymi, nie sposób ich nie polubić. Co w nich najciekawsze, to chęć pójścia pod prąd, walka z konwenansami i udowodnienie, że płeć piękna ma do zaoferowania więcej niż tylko urodę.
Na początku odniosłam mylne wrażenie, że wpadam w kliszę i nic ponadto. Dalton, główny bohater, sprawiał wrażenie lekkodusznego uwodziciela i łamacza serc. Na szczęście szybko wyszło na jaw, że ma ku takiemu zachowaniu powody i czytelnik razem z bohaterką będzie niejako prowadzić śledztwo na jego temat. Dodajmy do tego zainteresowanie Thei sztuką, klimat XIX-wiecznej Anglii i Irlandii oraz humorystyczne wstawki, a wyjdzie nam przepis na sukces.
Dla wielbicieli i wielbicielek erotyków i romansów to tytuł idealny. Mogło wyjść odrobinę lepiej (np. niektóre wątki wałkowane są zbyt długo według mnie, można by w tych miejscach wstawić coś świeżego, co bardziej rozbudowałoby ten świat), ale to i tak wysoki poziom. Podoba mi się, w jaki sposób autorka podeszła do tego gatunku, wyciąga z niego wszystko co najlepsze. Polecam!