W tej książki Katarzyny Bester przenosimy się do Nowego Jorku, gdzie poznajemy Raya, zatwardziałego kobieciarza, który temat związku omija szerokim łukiem. Nie udaje mu się ominąć za to Everly, na którą wpada na ulicy w święta. Początkowo nie rozumie, dlaczego kobieta nie spojrzała na niego (przecież każda patrzy i aż się ślini!), dopiero przy kolejnym przypadkowym spotkaniu uświadamia sobie, że ona jest zwyczajnie... niewidoma.
Jak można się łatwo domyśleć wielki arogancki playboy pod wpływem uczucia zmieni się w księcia z bajki. Fabuła jest dosyć przewidywalna, spodoba się czytelnikom i czytelniczkom, którzy wciąż nie mają dość takich bajkowych romansów z przymrużeniem oka. Ray sam w sobie jest fatalnym bohaterem, jego ogromne ego prawie wyszło z książki, aby żyć własnym życiem pod moim stolikiem. Na szczęście pojawiła się bardzo sympatyczna i ciekawa Everly, dzięki której (a w zasadzie dzięki jej niepełnosprawności) można trochę ożywić drętwą atmosferę.
Warto przeczytać powieści w odpowiedniej kolejności i zacząć od "Świątecznego nieporozumienia", bo bohaterowie tego tytułu pojawiają się w "Romansie pod choinkę". Ray jest przyjacielem Holdena, którego historia była opisana właśnie w poprzedniej książce, a szkoda sobie robić niepotrzebne spoilery.
Podobało mi się, jak został ukazany Nowy Jork. Czuć klimat tego miasta, w tekst są wplecione różne ciekawostki, więc cały czas z tyłu głowy czytelnik pamięta, gdzie dzieje się akcja. W "Świątecznym..." Holden mieszkał w Londynie, ale mam wrażenie, że tam nie było to aż tak ważne, a szkoda.
Niestety wulgarność, która raziła mnie ostatnim razem, tutaj wraca ze zdwojoną siłą. Jest jej dużo, wielokrotnie jest nieuzasadniona, czuć, że niektóre zdania miały wypaść śmieszniej przez dodanie takiego słownictwa, ale częściej wzdychałam ze zmęczenia, niż się uśmiechałam.
Polecam miłośnikom lekkich żartobliwych romansów, którym nie przeszkadzają przekleństwa i korzystanie ze schematów. Można przeczytać w święta, a można też o każdej innej porze roku.