Nie jestem specjalistką od literatury erotycznej, a do takiej właśnie należy zaliczyć najnowszą powieść Dominiki Smoleń „Pan i władca”.
W książce autorka porusza tematy, po które często sięgają autorki tego gatunku literackiego. Mamy tu więc romans, uległość, dużo seksu i BDSM.
Jak widzicie nie jest to książka dla każdego, a raczej dla każdej, bo jestem prawie pewna, że sięgać będą po nią raczej panie.
Owdowiały młody tata szuka dla siebie żony, a dla swojego dziecka mamy. Dość, że tata, to jeszcze mafioso i to taki, przed którym inni drżą. Jednak mafia nie prowadzi prymu w tej powieści.
Mamy możliwość obserwowania romansu między Aleksandro i Bianką. Romansu, który trwa dosłownie chwilkę i już jest ślub. „Czy z takiej mąki będzie chleb”? Skoro para praktycznie się nie zna, a w powietrzu wisi związek na zasadach BDSM.
Pamiętacie chyba sławnego/niesławnego Greya, który nie tak dawno podbił serca czytelniczek i zdobył szczyty list bestsellerów. Trochę to podobne, ale na szczęście o żadnej kalce nie ma mowy. I dobrze, bo to czego najbardziej nie lubię, to typowego zabierania pomysłów innych autorów. Podobieństwo jest, ale na tym sprawa się kończy.
Ostatnio sporo tego typu książek rozgrywa się w świecie mafii. W sumie to ciekawe. Czy czegoś autorkom brakuje? Jeśli tak, to czego? Może niebezpieczeństwa wychylającego głowę zza każdego rogu. Niestety w tym przypadku z tym straszeniem i baniem nie jest źle. Bo jeśli już, to możemy bać się Aleksandro, ale w zupełnie innej sytuacji (chyba domyślacie się co mam na myśli).
Szykujcie się więc na trochę świntuszenia (trochę więcej niż trochę). To teraz pędźcie do księgarni albo do biblioteki...
Zaciekawione? Jeśli tak, to czytajcie. Ja w tak zwanym międzyczasie przeczytałam i całkiem miło spędziłam kilka chwil. Nie na tyle żebym zmieniła przyzwyczajenia. Nie zamierzam zacząć teraz czytać erotyków. Przerzucenie się na inny gatunek mi nie grozi. Ale Wam, jeżeli lubicie romanse i te delikatne i te bardziej pikantne, "Pana i władcę" polecam.