"Pożeracz Snów" to debiut niemieckiej autorki Bettiny Belitz. Główną bohaterką i zarazem narratorką jest siedemnastoletnia Ellie Strum. Już na początku dowiadujemy się, że właśnie przeprowadziła się z Kolonii na westerwaldzką wieś, co jej się kompletnie nie podoba. Zostaje pozbawiona kontaktu z jej 'przyjaciółkami' i niedoszłym chłopakiem, gdyż nie ma tam nawet porządnego zasięgu.
Przyznam od razu, że autorka miała pomysł dobry i dosyć oryginalny. Nie widziałam jeszcze na literackim rynku historii o pożeraczach snów i marzeń. Niestety pomimo ciekawej fabuły i dobrej objętości książki (ma ona dobre 500 stron!), w tym momencie kończą się dobre strony tej publikacji. Do tych skromnych plusów mogę ewentualnie dodać jeszcze ciekawy podział książki na pory roku.
Styl autorki jest okropnie ciężki. Akcja ciągnie się jak jakaś ciągutka przy czym jest ona twarda i bez smaku. Mało przyspieszonego bicia serca, brak dynamiki, za to podane zbyt wiele opisów przyrody. Potrafię zrozumieć, że miało to na celu wprowadzenie w swoisty klimat i atmosferę scen, ale ile można?! Po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać czy Belitz nie powinna rzucić pisarstwa w cztery diabły i zawodowo zająć się opisywaniem flory i fauny.
Co się tyczy głównej bohaterki to dla mnie kompletnie nie zrozumiała istota. Trudno było mi się z nią utożsamić, ba wcale nie czułam takiej potrzeby, nie potrafiłam zrozumieć jej osobowości i nie rozgryzłam jej charakteru.
Sercowy wybranek panny Ellie też nie do końca wzbudzał we mnie sympatię, choć bardziej przypadł mi do gustu niż główna bohaterka. Inne postacie były co tu dużo mówić płytkie i niedopracowane. Brak dialogów też nie poprawiał tej sytuacji.
Uczepię się jeszcze wątku miłosnego. Szczerze przyznam, że nie do końca go rozumiem. Colin ją odrzuca, a ona się w nim zakochuje? No doprawdy uczuciowe wyżyny. A zwrot "emocjonalna dziewica" od dzisiaj będzie moim ulubionym!
Belitz porusza tematy związane ze snami i marzeniami, dość popularne w naszych czasach. Ciekawie wplata ten element w fabułę, jednak irytujące były opisy wszystkich snów Ellie. Zwykły przeciętny człowiek zapamiętuje może z jedną trzecią wszystkich snów,a ona pamiętała prawie wszystkie, z pojedynczymi wyjątkami. Na dodatek zapadała w objęcia Morfeusza jak dla mnie za często, co czyniło akcję powolną i mnie samej chciało się trochę podrzemać.
Jeszcze parę słów o okładce. Jest dosyć ciekawa z nutą tajemniczości, jednakże nie do końca pasuje mi ona do treści zawartej w książce.
Nie twierdzę, że książka jest do cna beznadziejna, ale już nigdy nie wezmę jej do rąk. Autorka wykreowała oryginalny świat z ciekawym zapleczem fantastycznym, jednak nie podołała pisarsko.
Jeśli jednak mimo mojej opinii na temat tej książki nadal masz ochotę ją przeczytać, to gratuluję mocnych nerwów i życzę wytrzymałości.