Każdy z pewnością kojarzy datę roku 1000, kiedy to odbył się zjazd w Gnieźnie. Cesarz Otton III odwiedził grób świętego Wojciecha oraz spotkał się z władcą polskim Bolesławem Chrobrym. „Bitwa o gród Sędziwoja”, pierwsza część Kronik Łowców Przygód, toczy się właśnie w czasie przygotowań do tego zjazdu. Autor, zagorzały wielbiciel średniowiecza, połączył przygody młodych bohaterów z tłem historycznym, co dało ciekawy efekt mile spędzonej lekcji historii.
Rok 999. Trwają przygotowania do pielgrzymki Ottona III do grobu świętego Wojciecha. Spotkanie z księciem Bolesławem nie podoba się niemieckim możnym, na czele z grafem Ulrichem. Knują oni spisek, mający na celu przeszkodzić organizacji zjazdu w Gnieźnie. Na pomoc cesarskiemu posłańcowi niespodziewanie przychodzi trójka młodych ludzi: woj grodu Bnin, niemiecki zbieg oraz księżniczka Wikingów. Ich odwaga i pomysłowość zadecydują o powodzeniu organizacji. Tak rozpocznie się największa przygoda ich życia…
Nie należę do zagorzałych fanów historii, jednak tę książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Historia młodych bohaterów, zarysowana w średniowiecznych realiach, na pozór może wydawać się nudna, nieprzyciągająca i, ze względu na historyczne tło, odstraszająca. Nic bardziej mylnego. Fabuła, skupiona na przygodach bohaterów, wcale nie przypomina nudnej opowieści rodem z książki do historii. Każdy wątek, doskonale dopracowany w szczegóły, porywa czytelnika i nie pozwala mu się od siebie oderwać. Tak właśnie było ze mną. Kiedy zaczynałam czytać rozdział, wciąż towarzysząca mi ciekawość narastała i nie mogłam odstawić książki. Dodatkowo humorystyczne wstawki w rozmowach bądź sytuacjach rodziły na moich ustach uśmiech i z coraz śmielszym zaangażowaniem czytałam kolejne strony.
Dzięki „Bitwie o gród Sędziwoja” można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy. Zawarte w książce słowa i przedmioty tamtych lat zostały opisane na samym końcu w dobrze opracowanym słowniczku, co nie tyle uzupełnia braki wiedzy, ale również zapewnia dodatkowe chwile z dobrą lekturą. Tak właśnie można poznać prawdę, że wikingowie nie nosili hełmów z rogami, można dowiedzieć się coś na temat wypiekania podpłomyków, a także od podszewki poznać budowę średniowiecznego grodu.
Dodatkową zaletą książki jest sam styl autora. Pan Tomasz w sposób bardzo ciekawy potrafi przedstawić swoje wyobrażenia. Język, prosty w odbiorze, a zarazem mający nutkę średniowiecznych czasów, sprawia, że czytając całą historię można bez przeszkód przenieść się w czasie i razem z bohaterami przeżyć ich przygody. To, co nieznane, nagle przestaje takie być, a my sami możemy się poczuć jak woje słowiańskich grodów.
Szczerze polecam zapoznanie się z tą lekturą. Książka pozwala nie tylko na chwilę oderwania się od rzeczywistości, od naszych realiów XXI wieku, ale również na krótkie przeżycie wspaniałych przygód z młodymi odważnymi bohaterami. Świetnie nadaje się na leniwe wieczory, kiedy czujemy w sobie chęć przeniesienia się w czasie. „Bitwa o gród Sędziwoja” jest przeznaczona nie tylko dla młodszych czytelników, rówieśników postaci, nie tylko dla miłośników opowieści z historycznym tłem, ale dla wszystkich. Ja jako zagorzały fan fantastyki oraz kryminałów bez problemu odnalazłam się w średniowiecznym świecie, kiedy to miały miejsce przygotowania do ważnego tak wydarzenia, jakim był zjazd gnieźnieński. Dlatego zachęcam do przeczytania tejże książki. Ja z chęcią zapoznam się z kolejnymi częściami „Kronik łowców przygód”. Ciekawe, co też dalej mogło się wydarzyć?
Źródło:
http://recenzje-jadzka.blogspot.com/