Najczęściej mówi się o fantastycznych złych potworach, a jakie znacie przeklęte przedmioty?
"Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata" J.W. Ockera to kopalnia wiedzy i ciekawostek do opowiadania przy zgaszonym świetle na temat najpopularniejszych artefaktów, które przynoszą śmierć, chorobę i ogólną zagładę. Rozdziały mają według mnie idealną długość, nic nie jest rozwleczone ani też w drugą stronę - potraktowane po macoszemu. Autor jest naprawdę zabawny i wydaje się bardzo sympatyczny. Do całego tematu podchodzi racjonalnie i raczej sceptycznie, wie, że większość z tych legend wyrosła na plotkach (świadomie rozdmuchiwanych tudzież nie) albo splocie nieszczęśliwych przypadków, ale często zaznacza, że nie wyklucza udziału jakiś sił, których człowiek jeszcze nie zna i nie rozumie. Podoba mi się takie podejście.
Wizualnie ta pozycja jest po prostu piękna, nie spodziewałam się, że tak mi się spodoba. W środku nie ma żadnych zdjęć, ale jest kolorowo i jest sporo grafik utrzymanych w żartobliwym stylu, trafiły w mój gust. Taka forma dobrze rozładowuje napięcie, bo niektóre historyjki są przerażające i robią niemałe wrażenie. Najbardziej zapadły mi w pamięć te o Ötzim, czyli człowieku lodu, i o złotym pierścieniu, który prawdopodobnie był inspiracją do wymyślenia TEGO złotego pierścienia. Świetnie pomyślany jest też podział przeklętych przedmiotów na te związane z cmentarzem, takie, które możesz znaleźć na strychu itp.
Książka jest idealna do przeczytania jesienią, w październiku, w trakcie trwania spooky season. Dla mnie to wyjątkowy strzał w dziesiątkę, szczególnie, że w tym roku postawiłam nie na klasyczne fabularne horrory a historie traktujące o czymś dookoła tego. Oczywiście polecam również we wszystkie inne pory dnia i roku. Można się i trochę przestraszyć i pośmiać, a przede wszystkim dowiedzieć wielu nowych rzeczy - w tej książce jest wszystko, co tygryski lubią najbardziej.
Mój egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa.