Ivy jest nastolatką z dobrego domu. Ma jeszcze starszego brata Douga. Często z bratem mieszkają sami w wielkim domu, bo rodzice są ciągle w pracy i na wyjazdach. Rodzeństwu nie brakuje pieniędzy więc nie muszą zarabiać na swoje zachcianki. Ivy najczęściej spędza czas w swoim pokoju na oglądaniu filmów, czasami nad użalaniem się nad sobą, często z butelką czegoś mocniejszego. Od czasu do czasu uda się na jakąś imprezę, z której wraca chwiejnym krokiem. Nie znamy jej planów na przyszłość, nie dowiemy się jakie ma pasje, zainteresowania. O szkole również jest mało napisane. Jedyne co na pewno wiemy o tej postaci to to, że jest ładna i podoba się chłopakom. Trochę za mało, żeby wzbudziła sympatię czytelnika. Mojej nie wzbudziła.
Rider to pasjonat motocykli, zbuntowany, półsierota. Matka umarła, a ojciec po jej śmierci całkowicie się rozsypał i popadł w alkoholizm. Chłopak musi utrzymywać siebie i ojca, pracuje w salonie tatuażu. Zbiera pieniądze po to, żeby wysłać ojca na odwyk. Z tych dwojga on wzbudza najwięcej sympatii.
Najbardziej denerwowało mnie zachowanie tej pary. Tu się kochają, nie mogą żyć bez siebie. Nagle jakieś niedomówienie i już są na siebie obrażeni, udają, że im nie zależy, ciągle chcą coś udowodnić. Później wyjaśniają wszystko, znowu się kochają, żeby zaraz znowu się od siebie oddalić. I tak przez całą książkę. Krok do przodu, dwa do tyłu. Po połowie książki zaczęło mnie to już drażnić. I nawet późniejszy wątek kryminalny nie uratował tej powieści. Autorka stara się czymś czytelnika zaskoczyć i może nawet jej się udaje, ale ja byłam już zmęczona tą historią. To tylko moje zdanie. Książka zbiera bardzo dużo pozytywnych recenzji więc na pewno może się podobać. Mnie nie porwała, ale i tak jestem ciekawa innych książek autorki.