Rose ma swój sekret, jest inna i cały czas towarzyszy jej uczucie niepokoju. Żyje razem z babcią, nie ma przyjaciół, musi ograniczać swoje moce. W każdej chwili mogą je znaleźć tajemniczy oni i biedaczki będą musiały uciekać. Kto je tropi? Co tak naprawdę potrafi Rose i kim jest? Sentencja "wiem, że nic nie wiem" towarzyszyła mi w zasadzie przez cały czas lektury tej książki.
Za dużo się dzieje, a za mało jest wprowadzenia czytelnika w ten świat - to według mnie najgorszy minus tej powieści. Długo nie mogłam się połapać w zasadach rządzących tą rzeczywistością. Rozumiem, że miało być tajemniczo, bo bohaterka sama nie zna prawdy o sobie, ale wyszło trochę za bardzo mgliście. Gdybym miała po kilku dniach od lektury opowiedzieć komuś kim jest Luminat albo Łowca, to nie wiem, czy cokolwiek bym z siebie wykrzesała.
Przez powyższe nie zawsze byłam w stanie zrozumieć postępowanie bohaterów. Postacie niewiele się od siebie różniły i często rozmawiały ze sobą w sztuczny sposób. Szczególnie relacja Rose i Lucy (to jej babcia) wypadła mocno teatralnie. Czułam się, jakbym ślizgała się po powierzchni, a nie wchodziła głębiej w ich osobowość, nie wiem, jak lepiej to wytłumaczyć. Sama główna bohaterka nie raz zachowuje się irracjonalnie - przeprasza babcię za coś, co według mnie nie wymagało skruchy, a parę stron dalej szantażuje ją i tupie nogą, żeby tylko postawić na swoim. Składam to na karb jej nastoletniego wieku i mam nadzieję, że z czasem te humory jej przeminą, a pozostanie po prostu silną i rozsądną dziewczyną.
Pomimo tych wad czytało mi się szybko, język był prosty, byłam ciekawa, co będzie dalej. Szkoda mi jeszcze było, że miejsca akcji nie wpływały jakoś znacząco na powieść, w końcu Londyn i Szkocja mają duży potencjał. Dziękuję autorce za egzemplarz do recenzji, niedługo sięgnę po drugą część. Polecam osobom lubiącym fantastykę, szczególnie tę wersję lżejszą i młodzieżową, która nie wymaga od czytelnika skupienia, a pozwala się zrelaksować i na spokojnie płynąć przez lekturę.