W komedii kryminalnej prym wiodą panie – wiolonczelistka, kwiaciarka, kucharka, pchając się w paszczę mafiosa z Wiśnią na czele. Pomysłów można im pozazdrościć, ich wcielania w życie i korzystania z okazji tym bardziej. Gdy do tego dodamy rosnącą wprost proporcjonalnie zazdrość Miśka, zakamuflowaną dietę Iwony, kiełkujące uczucie, groźnych panów z bronią w ręku, to robi się wybuchowo i śmiesznie. Nie mogło się obyć bez Marchewki. I do tego koty, ale jakie!
Prosta intryga kryminalna przykuwa uwagę wyboistością drogi do rozwiązania zagadki. Akcja pełna zwrotów ma dobre tempo. Atrakcji wszelkich maści nie brakuje, a gdy styki się zwierają, to nie wiadomo, gdzie oczy podziać, tyle się dzieje. Bohaterki bawią czytelnika i nie tylko jego, w końcu męskie grono bohaterów też ma się czym zachwycać, nawet pani Czesia wpadła komuś w oko, więc jest także romantycznie. Perypetii sporo – w klubie go-go, domu mafiosa, na klatce schodowej oraz… kibelku.
Komedia pomyłek i omyłek, wypadków i przypadków, tekstów i kontekstów, utarczek i przekomarzanek, gierek słownych. Nawet płakałam ze śmiechu przy jednej scenie. Autorka świetnie żongluje słowami, opisuje sytuacje z lekkością, z pewną frywolnością kreuje postaci i relacje między nimi. Sięgając po książkę Marty Obuch, wiem, że relaks mam zapewniony, a na mej twarzy będzie gościł uśmiech.
„Dama ciężkich obyczajów” mimo ciężaru wszelakiego poleca się na każdy dzień. To lekka i zabawna lektura dla każdego, w której troska rodzinna gra pierwsze skrzypce, a świat wiruje wokół rury do pool dance. Rozrywka gwarantowana.