Ta historia to losy trójki młodych ludzi – Emilii, Nikodema i Jeremiego, którzy w stanie wojennym stają przed trudnymi decyzjami. Niby niewiele tła historycznego, ale jest ono dobrze zarysowane i wnosiło do powieści elementy realizmu. Bez problemu przeniosłam się do PRL-u i wydarzeń z lat 80. i 90. Autorka w powieści stawia na emocje. Kotłują się one w bohaterach i przenoszą na czytelnika. Ładunek emocjonalny łagodzi humor.
Emila to subtelna dziewczyna z dobrego domu, która żyje pod kloszem. Bez własnych planów i ambicji drażniła mnie. Jeremi vel Kmicic przykuwa uwagę pewnością siebie i marzeniami o Legii Cudzoziemskiej. Między tym dwojgiem stoi Nikodem, przyjaciel i brat. Mieć takiego przyjaciela to skarb, jednak ja miałam ochotę nim potrząsnąć, by zdobył się na coś więcej.
Autorka zastosowała dwie płaszczyzny czasowe. Przeszłość obejmuje lata 1980-1991. Wydarzenia retrospektywne stanowią główny trzon akcji, są bardziej rozbudowane, bogate w szczegóły i emocje. Współczesność to rok 2015 i 2016. Obie płaszczyzny przeplatają się ze sobą. Książkę napisaną dobrym stylem przeczytałam szybko, lecz bez większego zaangażowania. Przewidziałam, jak potoczą się losy Emilii. Bardziej interesowały mnie wątki poboczne, m.in. Dworek pod Akacją, życie w czasach komuny. Moją uwagę przykuły nieliczne listy oraz bohaterowie – pani Jadzia, Krzyś, dyrektor Tarczyński. Zakończenie rozłożyło mnie na łopatki. Wzruszyłam się. Naszły mnie refleksje o sile miłości, poświęceniu, wielkiej przyjaźni i symbolice samolotu z papierowej serwetki.
„Samolot z papieru” to dobra, wielopłaszczyznowa powieść obyczajowa o ulepiona z miłości, przyjaźni, poświęcenia, samotności, odpowiedzialności, tęsknoty, podejmowania trudnych decyzji, nadziei i wiary na tle sytuacji politycznej Polski, doprawiona mądrościami życiowymi. O byciu na wyciągnięcie ręki. Emocjonalna historia, która bawi i wzrusza.