Różni ludzie, różne historie pozornie ze sobą nie związane. Młode małżeństwo, które znalazło sposób na urozmaicenie swojego życia seksualnego. Kobieta sukcesu, która odwiedza Polskę w sobie tylko znanym interesie. Nastolatka, która szuka rozrywki w internecie i jej nieidealna konserwatywna rodzina. Ich wszystkich łączą tytułowe „Mroczne sekrety” i owszem, to jest powieść tylko dla dorosłych.
Już na pierwszych stronach autor chwyta czytelnika za gardło – gdzieś się kryje trup, teraz trzeba się dowiedzieć, co się stało i kto za tym stoi. Potem ten chwyt coraz bardziej słabnie. Zanim dotrzemy do tego tajemniczego morderstwa mija trochę stron i czasu, każdemu bohaterowi trzeba poświęcić odpowiednio wiele miejsca. Dlatego czytałam zaciekawiona, ale bardziej w książce trzymała mnie warstwa obyczajowa niż kryminał.
Podobało mi się, że autor poruszył tematy różnych związków i ludzkich potrzeb. Takie rzeczy się dzieją, ludzie zmuszają się do różnych rzeczy, kłamią w ich mniemaniu dla dobra rodziny i dzieci albo wręcz przeciwnie, egoistycznie dążą do zaspokojenia wyłącznie swoich pragnień. Wina najczęściej leży pośrodku, a tutaj świetnie zostało to oddane dzięki przekonującej narracji z punktu widzenia różnych postaci.
Nie jest jednak idealnie. Rozwiązanie wszystkich wątków nie do końca mnie zadowoliło. Moss zazwyczaj trafnie portretuje różne charaktery w skrajnych sytuacjach, ale tutaj zdarzyło mi się, że obserwowałam akcję i kilka razy pod koniec wpadłam w konsternację – czy ta postać NAPRAWDĘ jest aż tak zdesperowana, żeby to zrobić? Nie psuje to odbioru całości, dalej wysoko oceniam powieść, ale leciutki niedosyt pozostanie. Warto to sprawdzić samemu!
W książce panuje charakterystyczna dla Marcela Mossa cisza przed burzą. Wiemy, że w tych postaciach kryje się jakiś mrok i autor nam go ujawni. Powieść naprawdę wciąga, przeczytałam prawie 300 stron w jeden dzień, a to mój rekord.
Czytelnikom serdecznie polecam. Jeśli szukasz dobrego psychologicznego thrillera, to już go znalazłeś!