"Gray Man” Marka Greaneya to książka, którą się czyta bardzo lekko pomimo tego, że tematyka jest okrutna. Zabójstwo, zabójstwem pogania. Główny bohater Court Gentry to świetnie wyszkolony człowiek, znający wszelkie sztuki walki wręcz, potrafi posługiwać się prawie każdą bronią, zna wiele języków, ma wielu przyjaciół. Okazuje się też, że ma jeszcze więcej wrogów. Court jest bohaterem w wielu tego słowa znaczeniu nie tylko jeżeli chodzi o walkę, ale o to, że pomimo tego, że zabija na zlecenie, kieruje się czasami sercem. Często w życiu tak bywa, że wyszkoleni ludzie w różnych dziedzinach czasami są już dla swoich szefów mało wygodni, bo za dużo wiedzą, za wiele chcą, bardziej opłaca się ich pozbyć niż dalej z nimi współpracować. Wtedy taki wyszkolony człowiek często przechodzi do konkurencji lub nawet na tzw. złą stronę, spotyka się z dawnymi pracodawcami i wtedy może być wielkie zaskoczenie. W książce napięcie trzyma od pierwszej do ostatniej strony, ma się nadzieje, że i tym razem bohaterowi się uda pokonać napastników. Gdy czytałam tę książkę, cieszyłam się z każdego kolejnego rozdziału i tego, że to nie bohater przegrywa tylko kolejna grupa nasłana przez zleceniodawców. Nie lubię, gdy jest kilku atakujących, a atakowany jeden, jest to walka bardzo nie fair, ale tam, gdzie wchodzą w grę pieniądze, nie ma czegoś takiego. Jest zlecenie, wykonanie pracy i należna zapłata. Niby dobrze, za zrobioną pracę należy się zapłata, ale czy zbijanie człowieka na zlecenie to praca? Trzeba by było się nad tym zastanowić. Nasz bohater tłumaczy się niejednokrotnie ze swoich czynów, że on zabija, ale tylko złych ludzi, bo takich nie powinno być na świecie. Zapytany, czy on jest zły, odpowiada, że nie tylko musi robić czasami złe rzeczy. Czytając książkę, można ją porównać do przygód filmowego Rambo, który walczy z wieloma i zawsze wychodzi cało lub prawie cało z opresji, lub MacGyvera, który z byle czego zrobi coś, co uratuje mu lub innym życie. Ludzie mówią, że dobro dane raz wraca do nas w podwójnej dawce i tak też ma nasz bohater, może liczyć na dobro innych. Osobiście chciałabym, żeby nasze siły specjalne były tak wyszkolone jak bohater tej książki, człowiek czułby się bezpieczny w trudnych sytuacjach. Może i istnieją takie jednostki, świetnie wyszkolone, ale jeżeli nie ma takich to chociaż warto o nich poczytać. Bardzo polecam tę lekturę.