Rodzicie Danny’ego zauważają, że strasznie się męczy na Saharze, kiedy więc nadchodzą wakacje postanawiają mu zrobić prezent – wysłać go na obóz do Ameryki. Oczywiście, gdyby trafił tam sam, to mógłby się czuć nieco osamotniony, więc na wyjazd zapraszają również Anetę, a Mira także dochodzi do wniosku, że to może być świetny pomysł na spędzenie lata. Wszyscy świetnie się bawią, gdy nagle wśród obozowiczów dochodzi do opętań, a w piwnicy opuszczonego domu, w którym dzieciaki grają, coś zaczyna stukać.
Z pewnym niepokojem zaczęłam czytać tę książkę, bo prolog był po prostu okropny – pozbawiony klimatu, do tego z koszmarnym, strasznie teatralnym i nienaturalnym monologiem jego bohaterki. Na szczęście ciąg dalszy książki wypada pod tym względem lepiej, choć nadal nie uważam, by to była świetna powieść. Jej pierwsza połowa jest chwilami nudnawa – to po prostu opis życia obozowego z opisami zajęć, w których bohaterowie uczestniczą, tego jak świetnie się bawią i w ogóle jest super. Druga połowa jest mroczniejsza i trochę ciekawsza. Tutaj wychodzi kwestia ducha, z jego powodu w obozie pojawiają się problemy i dramatyczne sytuacje, do tego dochodzą konflikty z opiekunami i już nie jest tak sielankowo, zaczyna się coś dziać. Jeśli jednak chodzi o klimat czy nieprzewidywalność wydarzeń, to nadal nie ma szans. Krasowska cały czas pisze tym samym na wskroś współczesnym językiem i zdaje się, że nie zależy jej na zbudowaniu napięcia, ponieważ brakuje go nawet w chwilach, kiedy zaczyna się robić naprawdę niebezpiecznie.
Jeśliby zacząć się zastanawiać nad tym, czy Banda szalonych obozowiczów to dobra książka pod kątem wychowawczym to powiedziałabym, że średnio. Teoretycznie może pokazać dzieciakom, które się boją i nie chcą pojechać na obóz, że może tam być świetnie (choć druga połowa może je jeszcze bardziej zniechęcić). Jeśli jednak spojrzeć na relacje między bohaterami a dorosłymi, to jest to dramat. Dzieciaki kłamią, ukrywają masę rzeczy i pakują się w kłopoty. To z jednej strony zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że mamy historię o duchach i trudno, by w nie wierzyli dorośli, którzy nawet ich nie widzą, a bohaterowie próbowali poprosić o pomoc. Pojawia się też jeden dorosły, który pomaga, ale zostaje przedstawiony jako skrajny i niezbyt rozsądny wierzący. Z drugiej strony tu nawet w takich zwyczajnych, codziennych sytuacjach dorośli pokazywani są zwykle jako źli, egocentryczni i uprzykrzający życie dzieciakom dla zasady, a przy tym głupi i z łatwością dający się wyprowadzić w pole. Myślę, że nie jest to najlepszy obraz, który dzieciaki mogłyby przyswoić.
Wśród bohaterów na pierwszy plan wybijają się Danny i Mira. To oni odpowiadają za większość podejmowanych działań i są dwójką nieznośnie idealną, tak im wszystko świetnie idzie. I choć Danny’emu zdarzają się czasem potknięcia czy jakieś braki, to jednak są one stereotypowo chłopięce – no przecież chłopak nie będzie tańczył tańców towarzyskich – i tu też myślę, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Mira natomiast braków nie ma, jest cudowna i idealna, problemy rozwiązuje ot tak, z łatwością i potknięcia się nie zdarzają. Znacznie naturalniej wypada Aneta ze swoją niepewnością, strachem, że wyleci z obozu lub stanie się coś strasznego. Jest bardziej ludzka i ciekawsza, ale też mniej dopracowana, bo niestety te ludzkie odruchy są przez autorkę wykorzystywane do tego, by odsunąć ją od głównych wydarzeń.
Banda szalonych obozowiczów to średnia powieść. Mam wrażenie, że bardziej by mi się podobała jakieś 15 lat temu, we wczesnych latach nastoletniości, kiedy należałabym do grupy docelowej książki i nie znałabym tylu podobnych fabuł. Teraz mnie nużyła, chwilami przeszkadzały nadmierne uproszczenia, więc myślę, że nie jest to powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie, a raczej taka, gdzie faktycznie wiek odbiorców jest jasno określony. Pytanie tyle, czy faktycznie ta grupa powinna ją czytać i jakie wnioski z niej wyciągnie.
---
Książka otrzymana za punkty ISBN od portalu CzytamPierwszy.pl
Recenzja także na szarakawiarenka.pl