Cieniutka niepozorna książeczka z U2 na okładce. Trasa POPMART . Nie jestem jakimś fanatykiem U2, ale uwielbiam płytę Achtung baby i POP właśnie. Wcześniejsze wyrywkowo, a późniejsze już nieco gorzej. Zdaję sobie sprawę, że BONO to jedna z tych postaci rocka, które zasługują na miano człowieka przez duże C. Wiadomo wszem i wobec, że w wielu utworach znajdują się przesłanki do narodów przeciwko wojnom, biedzie, nietolerancji itp itd. Że Bono działa charytatywnie i w ogóle robi mnóstwo by krajom żyło się lepiej. I że jest cholernie przystojny, ale to już inna jakby kwestia …hmmm…
Książka opowiada o dniu 23 września 1997, kiedy to mnóstwo młodych ludzi: Serbów, Chorwatów, Bośniaków i innych spotkało się na koncercie w Sarajewie. Jest chłopak, który od 10 roku życia słucha U2 i jest to dla niego wydarzenie bodaj najważniejsze w życiu, które to życie jest prawie że podporządkowane tekstom U2, jest para zakochanych, która również się wybiera na koncert, są nastolatki, są starsi po 30tce, są dziennikarze, itd itd.. Każdy z nich ma jakieś wspomnienia, jednej dziewczynie odłamek pocisku zabił brata, chłopak stracił najlepszego kumpla. Każdy przyjeżdża na koncert specjalnym autobusem, bądź pociągiem, zwalnia się ze szkoły, pracy, po to choć przez chwilę poczuć się inaczej. Niektórzy myślą, że jeśli koncert w Sarajewie się odbędzie, to ich życie wreszcie znów stanie się normalne. Jedna z dziewcząt, Azra mówi do matki “Dla mnie ta wojna się skończy dopiero wtedy, kiedy U2 zagra tu swój koncert”. POd stadionem Kosevo gromadzą się wszyscy, sporo jest dzieciaków, które znają U2 tylko z ostatniego singla “Staring at the sun” :
“To chłopcy i dziewczęta, których wojna dopadła między dziesiątym a trzynastym rokiem życie. Dla nich koncert to po prostu coś wielkiego, o czym opowiadali im rodzice, a także bracia i siostry. podczas wojennych imprez nocnych (a tylko te wojenne są tak długie i pełne namiętności) słuchali wspomnień z koncertów i rozmaitych podróży z uczuciem podobnym do tego, jakiego doświadczali ich dalecy przodkowie, słuchając bajek. Przyszli na koncert, by zdobyć takie właśnie doświadczenie. Dzięki temu mają nadzieję stać się podobni do starszych, do tych, o ktorych prawdziwych i apokryficznych przezyciach wciąż lubią słuchać, do posiadaczy świata, którego częścią chcą być. Na próżno. Ich własny inwentarz wspomnień zawsze będzie związany z wojną, a podczas kolejncyh nocnych imprez wrócą myślą do syren i eksplozji”. Niemniej jednak mają nadzieję że choć podczas tych kilkunastu utworów usłyszanych na zajebiście przygotowanej do tego murawie i przepięknej scenie z wielką żółtą cytryną, poczują się normalniej
Zaczyna się koncert. Bono wychodzi w czarnym bokserskim płaszczu przy dźwiękach”Mofo” (które btw uwielbiam) i wita 50 000 ludzi słowami “Looking for to save my save my soul!”. Czyż może być lepsze powitanie? Zaczyna się szaleństwo. Wszyscy śpiewają. Wszyscy razem. Nie ma podziałów. Nie ma nienawiści. Music makes the people come together. Numer “Miss Sarajevo” z bardzo znaczącym dla tych młodych ludzi tekstem, odśpiewane wraz z Brianem Eno. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie. Na koniec koncertu jakby dla przypieczętowania “One”:
One life, but we’re not the same
We get to carry each other, carry each other”
“Jeśli istnieje ekstaza, to była to właśnie ona” mówi Marko, jeden z uczestników koncertu.
Każdy rozchodzi się do domu. Bono mówi że “It was great”, Samolot U2 odlatuje, pozostają wspomnienia. I powrót do rzeczywistości. Każdy zachowa w sercu chwile kiedy wszyscy czuli się jak “one life, one blood”