Życie pisze różne historie...
Czasem są one drastyczne, czasem zaś nieprawdopodobne .
Książka która zachwyciła wielu recenzentów. Wysokie oceny skłoniły mnie do przeczytania tej historii.
Dlaczego zawsze musi być tak że jeśli wszystkim coś się podoba tu mnie akurat musi się nie podobać ?
Historia rozpoczęła się bardzo obiecująco. Bynajmniej tak mi się zdawało ponieważ po przeczytaniu pierwszych trzech stron już dopatrzyłam się nieścisłości. Dopiero co autorka opisywała początek dnia, gdzie mąż krzątał się po domu zanim wyjechał z synem do lekarza a tu już nagle telefon od recepcjonistki że dziecko nie zjawiło się na kontroli w ośrodku. Te dwa " wydarzenia" rozgrywały się na jednej stronie, w ciągu kilku sekund...
Niestety takich nieścisłości było więcej. Wyglądało to tak jakby autorka chciała bardzo szybko przejść do kolejnej sceny, tak naprawdę nie kończąc poprzedniej.
Akcja rozgrywała się bardzo monotonnie. Do tego zbyt duża ilość opisów. Rozległe opisywanie otoczenia, roślin, ubioru ogromnie mnie przytłaczały ale i wyzbywały jakiekolwiek uczucie napięcia.
No właśnie co do napięcia. W mojej ocenie nie było go wcale. Autorka starała się budować sceny które w pewien sposób mogły by wyrażać grozę, niestety gdzieś w punkcie kulminacyjnym wątek grozy został pomijany. Dlatego też bardzo trudno jest mi zaliczyć tę historię do gatunku thriller.
Całość okazała się bardzo przewidywalna i tak naprawdę w momencie kiedy pojawiła się postać siostry Igi i pokojarzyłam w jakich momentach się ona pojawia, czy z kimś rozmawia itp. to od razu wiedziałam z czym będzie wiązać się ta historia. A więc moja ciekawość została rozwiana całkowicie już na początku książki.
Autorka starała się opisywać wszystko bardzo dokładnie przez co też w pewien sposób dawała odpowiedź na stawiane pytania. Zbyt wiele przemyśleń, opisów ale i wątków które zbyt wiele nie wnosiły, ale i zostały nie dokończone!
Do teraz nie jestem w stanie powiedzieć co ze śmiercią Kuby miała wspólnego tragiczna śmierć jego siostry. Co takiego wniosła w to wszystko postać kobiety " z lasu" o dziwnym imieniu ? Te wątki rozwinęły się do pewnego momentu I nagle zostały urwane. Czekałam czy coś jeszcze się rozwinie, ale niestety nic takiego się nie stało. Co do zakończenia... Fakt było dobre, ale za szybko rozegrane. Dopiero co główna bohaterka uciekała przed policją, szukała rodziny która zajmował się jej mąż, twierdziła że nic nie pamięta, nic nie wie i nagle otrzymujemy całe zakończenie sprawy gdyż kobieta nagle wszystko sobie przypomina... To było dla mnie bardzo dziwne, gdyż z jednej strony nie było żadnych przesłanek które mogły by mnie naprowadzić że w tym momencie nastąpi rozwiązanie ale wydało ono mi się także takie nieprzemyślane, zbyt szybkie. Do tego opinia lekarza który nagle stwierdził że wydarzenia dotyczą nie roku 2020 a 2017... Z kad mógł to wiedzieć ? Takie kolejne niedopatrzenie. To co jeszcze mnie zastanawia to sny głównej bohaterki. Z jednej strony coś wnosiły, i ukierunkowały mnie na rozwiązanie tej sprawy, natomiast nadal nie wiem co robiły tam te kruki.. nie wiem czy ja aż tak nieuważnie czytałam ? Czytałam tą książkę od deski do deski, zresztą jak każdą i dawno nie spotkałam się z tak wieloma niedopatrzeniami. Dotąd książki autorki bardzo mi się podobały, no niestety Topieliska strasznie mnie do siebie zniechęciły. Patrząc na styl pisania, który był tutaj trudny, nawet przeniesienie tej historii do wyobraźni okazało się dla mnie ogromnym wyzwaniem. W mojej ocenie jest to najsłabszą książka autorki, bardzo przewidywalna, bez charakterystycznych postaci, z niedokończonymi wątkami. Wiem że książka ma swoich zwolenników i pewnie będzie ich miała więcej. Natomiast ja uznaje zasadę aby najlepiej przeczytać i sprawdzić samemu:) Może akurat Wam będzie się podobać ❤️