Jak daleko może się posunąć człowiek, by nas zmienić? Jak daleko może się posunąć osoba, która rzekomo nas kocha, by zrobić z nas kogoś całkowicie innego? Jak bardzo może namieszać w głowie?
Doskonałą odpowiedzią na te pytania jest powieść “W zamknięciu” Kate Simants od wydawnictwa Muza, którą śmiało, od wrzucić do worka tych, które były strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o to wydawnictwo. Jednak od początku.
Ellie Power jest nastolatką, mieszka z matką, ma z nią świetne relacje, ma również chłopaka, jednak to wszystko otoczone jest jedną wielką tajemnicą, jaką skrywa. Mianowicie, Ellie Power posiada swoje alter ego, które co jakiś czas wydostaje się na zewnątrz i zamiast Ellie, w jej ciele pojawia się Siggy - wredna, przerażająca, chcąca wyrządzić jedynie przykrość i krzywdę. Dla bezpieczeństwa matka zamyka córką co noc w sypialni na klucz, by wychodząca Siggy nie zrobiła jej nic złego. Jednak pewnego dnia dziewczyna i tak wstaje przerażona, ubłocona, drzwi są otwarte, jej chłopak nie odpowiada i wydaje się, że mroczna przeszłość dogoniła młodą kobietę.
Cóż to była za lektura! Co prawda, “W zamknięciu” odsłuchałam na Legimi, jednak mam wrażenie, że nie uroniłam niczego. Książka niesamowicie wciągnęła mnie od samego początku. Takie “przełączanie” się zafascynowało mnie, chciałam poznać bliżej psychikę dziewczyny. Śledziłam z zapartym tchem losy Ellie, polubiłam ją, gdyż została całkiem ciekawie, szczerze wykreowana. W przypadku jej matki od początku coś mi śmierdziało, nie zyskała mojego zaufania.
Bardzo podobała mi się ta powieść, mam po niej samej dobre wspomnienia, trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. Nawet jej długość działa na plus, gdyż historia miała czas się rozwinąć, zaintrygować, wzbudzała wiele emocji. Ciekawymi wstawkami były nagrania z terapii Ellie, a zakończenie - całkowicie inne, niż sobie wyobrażałam, a to kolejny plus! Polecam!