Poznajemy Marcina tuż po jego przeprowadzce z Poznania do Inowrocławia. Poszedł na umówione spotkanie z kolegą Słoniną, ale ten nie odpowiada na telefony, nie reaguje na pukanie do drzwi mieszkania, jakby zapadł się pod ziemię. Marcin coraz bardziej denerwuje się nieobecnością znajomego, szybko wpada w gniew i... w innej scenie siedzi z dzieckiem w taksówce, chłopczyk woła, że chce do mamy. O co tu właściwie chodzi?!
To nie jest prosta powieść poprowadzona od A do Z. Gdyby fabułę przedstawić jako literki alfabetu, to niestety abecadło spadło z pieca, a my podnosimy z podłogi pokruszone elementy i pomalutku łączymy w całość. Linie czasowe się mieszają, tajemnice nawarstwiają, jedyną "kotwicą" w tym wszystkim jest główny bohater. Ba, ta historia jest tak enigmatyczna, że nie wiemy nawet, czy Marcin jest tytułowym winnym czy nie! No i... winnym czego?
Od samego początku coś wisi w powietrzu, ale żeby dowiedzieć się, o co chodzi, czytelnik musi po prostu uważnie czytać dalej. Dlatego, jeśli już ktoś się wciągnie i nie zrażą go nawet te nagłe zmiany miejsc i czasu, może wsiąknąć w tę powieść na kilka godzin. Autorka ma świetny styl, dialogi są wiarygodne, szczególnie dobrze jej idzie z opisywaniem psychologii postaci.
Według mnie "Winny" to thriller godny uwagi, o którym powinno być głośniej. Jest bardzo dobrze napisany, daje do myślenia, fabuła rozwija się w niecodzienny sposób, a przede wszystkim rozbudza ciekawość czytelnika. Opisy są bardzo plastyczne, np. kiedy bohater wchodzi do wanny, aż można poczuć tę wodę dotykającą jego karku.
W recenzjach innych czytelników widziałam, że trochę irytowała ich postać Marcina, ja nie czułam nic takiego. Był w centrum uwagi, więc z nim podświadomie sympatyzowałam, ale chwilami wydawał mi się niezrównoważony psychicznie... Nie wiedziałam, jak się do niego ustosunkować, dlaczego taki jest, to jeszcze pogłębiało zainteresowanie jego tajemnicą.
Książkę polecam szczególnie miłośnikom thrillerów psychologicznych, osobom, które lubią zagadki i mierzenie się z trudnymi problemami.