Jeśli Jess myślała, że po powrocie z obozu znajdzie czas na wyleczenie swojego złamanego serca, to była w ogromnym błędzie. Wraz z nią do Monterey przybywają greccy bogowie i Cayden – powód jej łez. Czy tym razem dziewczyna będzie umiała trzymać się od boskiego chłopaka z daleka? Czy obecność bogów uchroni ją przed kłopotami? Czy wręcz ściągnie na nią jeszcze większe niebezpieczeństwo? Przekonajcie się sami!
„Nie odrzucaj mnie” to romans, który skusił mnie wykorzystaniem mitologii greckiej, do stworzenia oryginalnej fabuły. Jako że nie jest to mój ulubiony gatunek, nie często wychodzę ze swojej strefy komfortu, ale w przypadku tej serii robię wyjątek. Dlaczego? Bo szalenie podobają mi się postacie bogów znanych nam z mitów, które autorka wzbogaciła o cechy, których byśmy się po nich nie spodziewali. Sposób w jaki Marah Woolf miesza znane nam mity, z jej wymyślonymi historiami jest praktycznie nie do zauważenia. Przez co powieść czyta się szalenie szybko i z narastającą ciekawością. Fabuła również jest dobrze skonstruowana, choć pojawiają się w niej pewne nieścisłości, które mogą irytować. Jak choćby to, że bogowie mają zapewnić Jess bezpieczeństwo, po czym zostawiają ją samą bez opieki.
Słabą stroną jest infantylna i irytująca postać Jess, która nie uczy się na błędach. Strasznie denerwowało mnie, że dziewczyna kieruje się popędami, a nie rozumem. Również dialogi w mojej ocenie są sztuczne i płytkie, co wywoływało moje rozdrażnienie.
Za to zakończenie rozbudziło moją ciekawość. Trudno będzie przez nie wytrzymać do premiery ostatniej części.
Jak widać powieść może się podobać, szczególnie fanom romansów, którzy szukają oryginalnej fabuły. Styl w jakim autorka pisze, jest lekki, a ilość wydarzeń na tyle mnoga, że czytając nie sposób się nudzić. Dla nastolatek powieść idealna!