Ryszard Ćwirlej przenosi nas w czasie i przestrzeni do Poznania lat 20. XX wieku. Podróż jest jak najbardziej wiarygodna, bohaterowie mówią i zachowują się stosownie do swojej epoki. Właśnie trwa Powszechna Wystawa Krajowa, do miast zjeżdżają się setki gości z różnych stron Polski i świata. Dochodzi do serii napadów, a sprawy podejmuje się bohater serii - Antoni Fischer.
To było moje pierwsze spotkanie z kryminałem retro i tym autorem. Nie można nie docenić talentu pisarskiego i pasji twórcy, na każdej stronie czuć, że to jest ten klimat, w którym Ćwirlej odnajduje się najlepiej. Tak jak współczesne kryminały wprowadzają czytelnika bardziej w przygnębiający, przytłaczający nastrój, tak tej historii bliżej do lżejszej powieści przygodowej.
Jest też sporo humoru, złoczyńcy nie zawsze są tak błyskotliwi jak powinni, ktoś się popisze ironiczną ripostą, a ktoś inny będzie się głośno przekomarzać dla zasady. Komizm nie jest przesadzony czy nachalny, tylko wprowadzony umiejętnie, nie wybija czytelnika z rytmu i zastanawiania się, o co w fabule chodzi. Możliwość takiego uśmiechania się pod nosem w trakcie lektury to był duży plus.
Osobiście przekonałam się, że tego typu książki raczej nie są dla mnie. Nie znalazłam w niej żadnych większych wad, jest świetnie napisana, autor wykonał kawał dobrej roboty, ale sama epoka i wszystko co dla niej charakterystyczne nigdy mnie aż tak nie pociągało jak niektórych. Już wiem, z czym to się je i jak wygląda, więc raczej nie sięgnę po inne części.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, chociaż jest wielu bohaterów i przeplatające się jednocześnie kilka wątków. Trzeba uważać, żeby się w tym wszystkim nie zgubić. Myślę, że fanom gatunku powieść bardzo się spodoba. Wiem, że w Polsce kryminał retro ma się świetnie i to nie pierwsza taka historia, która przybliża czytelnikowi lata przedwojenne. Także osoby, które lubią powieści historyczne, są ciekawe tej epoki, będą zadowolone. Tę część można spokojnie przeczytać bez znajomości poprzednich, polecam spróbować.