"To, co wychodzi z serca, jest sztuką." - to cytat z mojego ukochanego filmu "Aaja Nachle", który nomen omen również traktuje o tańcu. Tak jak między innymi "Dziewczyna z fotografii" Anny Olszewskiej. W tej powieści spotkamy się ze sztuką w wielu odsłonach.
To było moje pierwsze spotkanie z prozą autorki i jestem zauroczona. Moje serce skradła nie tylko przepiękna okładka, ale także fabuła jak i bohaterowie książki.
Natasza, dziewczyna po przejściach, baletnica, która po traumatycznych wydarzeniach dochodzi do siebie i jedyne o czym marzy to powrót na scenę. Przyjeżdża do Paryża, by pozamykać sprawy związane z rodzinnym mieszkaniem i spotkać się z babcią.
Luka, to mężczyzna, którego pasją jest zatrzymywanie na kliszach ulotnych chwil, wyjątkowych momentów, emocji. Ma on za sobą burzliwą przeszłość, która sprawiła, że nie potrafi zaufać i otworzyć się na nowe uczucie.
Czy spotkanie tej dwójki przyniesie coś dobrego? Czy dwoje pokiereszowanych atrystów odnajdzie na nową drogę do siebie i do siebie nawzajem? Czy miłość leczy rany? Nic więcej Wam nie zdradzę, musicie sięgnąć po tę przepiękną historię.
"Dziewczyna z fotografii" to wspaniała opowieść. O sztuce, o pasji, o marzeniach, o walce w dążeniu do ich spełnienia, ale także o bólu, cierpieniu, żałobie i zawiedzionych uczuciach. To historia o tym, że miłość pozwala nam powrócić do życia, zaleczyć nasze rany, te niewidoczne, a także kochać i być kochanym mimo tych blizn, które widać. To historia dwójki ludzi, którzy połączeni sztuką, która płynie z głębi ich serc, zostają połączeni najpiękniejszą z sztuk, czyli miłością.
Nie brak w tej powieści wzruszeń, ani śmiechu. Nie brak tu muzyki, opisu przepięknego Paryża, tańca i zdjęć. Współczuje się głównej bohaterce, współodczuwa jej stratę, tęsknotę za ukochanym baletem, kibicuje jej w spełnieniu marzenia i odnalezieniu na nowo szczęścia i radości w życiu. Luka natomiast to chodzący ideał, i w dodatku artysta, pełen ciepła i sympatii. Polubiłam go od pierwszych stron, tak samo jak Nataszę. Nie brak tu także mrocznego charakteru jakim bez wątpienia jest Philippe. Jak mnie ten gość irytował ! Zdolny fotograf, ale drań.
"Dziewczyna z fotografii" to bardzo udana powieść. Pokazuje, że nie ważne są w życiu upadki, ale to, czy umiemy się po nich podnieść, podźwignąć i żyć dalej. Mimo bólu, cierpienia, patrzeć pozytywnie w przyszłość, z nadzieją, realizować swoje pasje i kochać. Pani Ania pięknie pisze o emocjach. Jej styl zachwyca. Ja jestem zauroczona tą książką i polecam Wam z całego serca jej lekturę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.