Jane Eyre, osierocone dziecko, które w domu ciotki nigdy nie poczuło się jak u siebie. Wyszydzona, upokorzona, pobita (!) już w wieku 10 lat przekonuje się, czym jest niesprawiedliwość. Służące bez oporów w jej towarzystwie mówią, że może i by jej współczuły, ale jest na to zbyt brzydka i biedna. Kiedy inni pytają ją, czemu płacze, wcale nie chcą usłyszeć prawdy. Dziwią się, że nie jest wdzięczna i miła, przecież ma dach nad głową, a powinna żebrać i iść do piekła!
Jane Eyre, młoda dziewczyna, której wiatr ciągle wieje w twarz, ale nie poddaje się. Zna swoją wartość i ze stoickim spokojem przyjmuje obelgi. Podejmuje się pracy guwernantki w dworze tajemniczego pana Rochestera, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać. Kpi sobie z niej jak większość osób, które poznała wcześniej, czy jego uczucie jednak jest szczere?
"Mam duszę jak i pan, i takież serce! A gdyby mi Bóg był dał nieco urody i wielkie bogactwa, postarałabym się, aby panu było równie ciężko odejść ode mnie, jak mnie jest ciężko odejść od pana. Nie zwracam się teraz do pana tak, jak nakazuje zwyczaj czy konwenans światowy, nawet nie jak człowiek do człowieka, ale jak wolny duch do wolnego ducha, jak gdybyśmy, przeszedłszy przez śmierć i przez grób, stali przed Bogiem równi, bo i równi przecież jesteśmy!"
Jane Eyre, niesamowicie silna kobieta, która widzi świat inaczej niż wszyscy. Wykazuje ogromną empatię, potrafi zrozumieć motywy poznanych przez nią osób i dzięki temu nie kieruje się oślepiona emocjami, ale postępuje rozważnie. Dostrzega klatki, w które społeczeństwo same się zamknęło. W takim świecie chce pozostać wolna, żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami, pragnie szacunku i by inni docenili jej wartość, bo na to zasługuje.
Zaiste dziwne są losy Jane Eyre. To powieść o miłości, ale to także świetny portret psychologiczny ludzi tego czasu. Gdybym z angielskich klasyków miała wybrać tylko jeden, to byłby właśnie ten tytuł.