Akcja toczy się niespiesznym rytmem, zgodnym z cyklem natury. Łatwo cofnąć się w czasie i zamieszkać w Tynczynie, wsiąknąć w wiejską społeczność. Autorka przedstawia chłopów, ich codzienność wyznaczaną przez pory dnia i roku, ich trud i radość, zwykły dzień i święta. Przyglądałam się bohaterom w czasie zaręczyn, ślubu, wigilii, w domu i na polu, w czasie wolnym i przy pracy. Malownicze obrazy działają na zmysły – widać wnętrza chat, czuć zapachy potraw, słychać odgłosy krzątaniny. Zmieniają się one jak cztery pory roku plus… przednówek, bo ten należało liczyć osobno. Na początku każdego rozdziału autorka przytacza przyśpiewki ludowe, wyjaśnia pojęcia związane ze wsią i obejściem, podaje przepisy na różne potrawy. Całość uzupełnia naturalny język, czasem dosadny, wzbogacony przysłowiami i mądrościami ludowymi. Tę powieść i „Chłopów” Reymonta łączy autentyczny obraz wiejskiej społeczności, choć różni czas akcji i tło historyczne.
Autorka wprowadza czytelnika w świat wsi z początku XX wieku. Historia ma tu wiele do powiedzenia, gdyż dużo się działo w latach 1904-1926, i wpływa na mieszkańców. Sprawdził się wątek Ameryki i emigracji zarobkowej. Podczas lektury uświadomiłam sobie, ile znaczy skrawek pola dla różnych rodzin we wsi – inaczej myślą biedni chłopi, a inaczej bogaci. Opinia Kornelewiczów o chłopach jest negatywna. Warto zwrócić uwagę, co sami zainteresowani sądzą o sobie i dlaczego tak postępują; o co chcą walczyć; jak postrzegają miasto, szpital, wolność. Chłopi swój rozum mają. Mimo że plotkują zawzięcie i żadna tajemnica długo się nie utrzyma, to gdy trzeba, pomagają sobie. Fascynowała mnie zielarka ciotka Leonka i jej widzenie świata.
Powieść przeczytałam jednym tchem. Nie tylko losy bohaterów mnie intrygowały, ale różne ciekawostki i informacje dotyczące szczegółów życia na wsi przed wiekiem. Do tego wartość dodana, czyli wspomnienia rodzinne autorki, portrety rodzin Lipczewskich i Połajów splecione niewidoczną nicią z fikcją literacką. Wzruszył mnie opis pracowitej ziemi i jej odpoczynku. Trochę irytowały długie przeskoki czasowe – wolałabym bardziej płynną akcję.
Wybierzcie się na „Skrawek pola”. Napatrzycie się, nasłuchacie, potańcujecie i pojecie, poznacie marzenia i myśli, a przede wszystkim napracujecie się za wszystkie czasy. Pokręcicie się na karuzeli ludzkich emocji i uczuć, pomieszkacie u kilku rodzin, a potem będziecie chcieli więcej…