Książka "Kiedy odszedłeś" nie przemówiła do mnie, ani trochę.
Nudziłem się jak mops, większość skromnej fabuły była nijaka.
Jedyny plus to poczucie humoru jakim jest obdarzona Angielska pisarka.
Postacie były wprawdzie dobrze nakreślone, z protagonistką Lou łatwo można było się utożsamić.
Jednak powieść nie pochłonęła mojej uwagi.
Musiałem czytać o tysiącach detali które mnie nie interesowały.
Główna bohaterka czuje się nieszczęśliwa. Ma wrażenie że to co robi nie ma sensu, że młodość ucieka jej przez palce. Pracuje jako barmanka, w pubie przy lotnisku. Upijając się stara się zapomnieć o przeszłości. Niestety ulega wypadkowi, który musi zmienić jej dotychczasowe życie.
Ta książka jest najsłabszą z jedenastu jakie czytałem w tym roku. Po autorce "Zanim się pojawiłeś" spodziewałem się znacznie lepszej kontynuacji losów Lou Clark.
Nie polecam tej dla mnie nudnej powieści. Stawiam 5/10.
"Znacznie łatwiej jest tkwić w swojej dołującej robocie i na nią narzekać. Znacznie łatwiej jest nie ruszać się z miejsca, nic nie ryzykować i zachowywać się tak, jakbyś nie mogła nic poradzić na to, co ci się przytrafia."
Nie myśl o mnie za często…
Po prostu żyj dobrze.
Po prostu żyj.
Will
Tyle że Lou nie ma pojęcia, jak to zrobić. I trudno jej się dziwić.
A jednak Kiedy odszedłeś to nie tylko historia o podnoszeniu się po utraconej miłości, lecz także inspirująca opowieść o nowych początkach. Pamiętając o obietnicy złożonej ukochanemu, Lou stara się znajdować nowe powody, dla których warto czekać na każdy kol...