Czasami po przeczytaniu opisu na okładce nie potrzebujemy już czytać książki. Po "Lilię" sięgałam w przeświadczeniu, że będzie to lekka historia wojennego romansu. Nie spodziewałam się, że ta niepozorna cegiełka nie pozwoli się odłożyć na zbyt długo, wyciśnie ze mnie tyle łez i zostawi z bezkresną nadzieją i miłością do świata i ludzi...
Nie zrażajcie się po spokojnym, sielankowym początku - wtedy prawie ją odłożylam, bo zdawało mi się, że to historia nie dla mnie, jakas taka ckliwa i naiwna. tymczasem to historia dla każdego...
Dla młodych, którzy boją się czerpać z życia garściami...
Dla starych, którzy roztrząsają, czy wiele rzeczy mogliby zrobić inaczej...
Dla tych, którzy utracili przyjaźń czy milość, tę najsilniejszą...
Dla tych, którzy boją się śmierci, swojej lub najbliższych...
Dla tych, którzy nie radzą sobie z samotnością...
Dla rodziców utraconego dziecka....
Dla dzieci opłakujących rodziców....
Dla rozerwanych pomiędzy miłością a zauroczeniem...
Dla poszukujących spokoju w codziennym zabieganiu...
Dla zaczynających wspólną drogę przez życie...
Dla tych przeżywających kryzys...
Cieszę się bardzo, że ta historia trafiła w moje ręce, bo pozostawiła mnie odmienioną i szczerze szczęśliwą, nauczyła wdzięczności i radości z chwili.
Lili – główna bohaterka – dostrzega wiele radości w życiu na wsi, zachwycając się jej pięknem. Miłość rodziców, przyjaźń i ciężka praca zrobiły z niej silną kobietę. Była świadkiem okrucieństw wojny. Leżąc na łożu śmierci, przy jednym wspomnieniu zatrzymuje się na dłużej. Widzi je przed swoimi oczami i łza, która spływa po jej pomarszczonym policzku, otwieraj jej serce… Wraca do czasów szaleńczej...