"Wróbel w getcie" to kolejna książka Kristy Cambron. Spotykamy tu ponownie bohaterów znanych czytelnikom z "Motyla i skrzypiec". Jednakże powieść, którą dziś recenzuję, można czytać niezależnie od pierwszej powieści autorki.
"Wróbel w getcie" to opowieść o losach młodej Żydówki, Kai Makovsky, w czasie II wojny światowej, od jej ucieczki z okupowanej przez Niemców Pragi, przez pobyt w bombardowanym Londynie, po powrót do rodzinnego miasta i wywózki do getta w Terezinie.
A także dalsze losy wspomnianych przeze mnie na początku bohaterów "Motyla i skrzypiec" - Sery James i Williama Hanovera. Kilka minut po zawarciu związku małżeńskiego, William zostaje aresztowany i oskarżony o przestępstwo, którego nie popełnił. Zdesperowana Sera wierząca w niewinność męża postanawia mu pomóc za wszelką cenę.
Losy Sery i Kai niespodziewanie połączy historia pewnej dziewczynki ocalonej z Holokaustu.
Jakie mam odczucia po lekturze tejże powieści? No cóż... Ambiwalentne. Dlaczego? Już tłumaczę.
Po pierwsze wątek Sery i Williama jest po prostu nudny. Nie rozumiem włączenia go do tej powieści, być może chodziło o ciągłość z poprzednią książką autorki i kontynuacją losów jej głównych bohaterów, ale ja tego nie rozumiem, a ich historia mnie nie porwała ani bohaterowie. Płytcy, nijacy, mdli. No niestety.
Po drugie o tym co łączy historie bohaterów z "Motyla i skrzypiec" i Kai dowiadujemy się dopiero pod koniec książki i wbrew temu co sugeruje nam opis na okładce nie jest to tak do końca tylko postać dziewczynki, a raczej pewien łańcuszek z krzyżykiem. Być może znając pierwszą powieść ma się cały obraz i we "Wróblu w getcie" jest on uzupełniony właśnie o losy Kai i tej dziewczynki, która jest ważną osobą w życiu Sery.
Po trzecie autorka zawiodła mnie tym jak pobieżnie i bezemocjonalnie przedstawiła życie czy to w getcie czy w obozie koncentracyjnym, w paru aspektach poniosła ją wyobraźnia( esesman Samarytanin - taa, jasne), no i jedna ze scen końcowych, która co prawda działa na emocje i wzrusza, tak oczywiście, ale z rzeczywistymi losami więźniów obozów ma niewiele wspólnego niestety. Niby w posłowiu autorka przywołuje fakt z historii, który prawdziwie miał miejsce, ale nie skończył się on dość pozytywnie, i jest zbliżony do tej sceny z książki, z tą jedną różnicą, kto te akcję przeprowadzał i kto brał w niej udział.
Na plus jedynie zapunktował w mojej ocenie wątek romantyczny Kai. Gdyby autorka skupiła się tylko na jej historii i pogłębiła obraz życia w obozie, to może ta powieść wstrząsnęłaby moim sercem. Ale po lekturze "Dymów nad Birkenau" i "Kobiet z Ravensbrück", które złamały mi serca i poruszyły mnie dogłębnie, wątpię czy jest to możliwe.
Albo gdyby nie dotykała tematyki obozów w ogóle to nie miałabym takich ale do autorki. Rozumiem, że chciała przywołać twórczość dzieci z obozu w Terezinie, że to była jej główna motywacja do napisania tej książki, ale tym wątkiem jestem po prostu rozczarowana.
Podsumowując, ani nie polecam, ani nie odradzam tej powieści. Każdy sam powinien decydować co czyta i co chce czytać. Chociaż powinniście sami osądzić czy okrutny i bolesny temat obozów koncentracyjnych i Holokaustu nie powinien być bardziej szanowany ze względu na ich niewinne ofiary i przestać być wykorzystywany jako tło dla ckliwych opowieści obyczajowych, bo jest to bardzo krzywdzące i oburzające. Jeśli już pisać o obozach, o życiu tam, o przeżyciach, to tak jak w przywoływanych przeze mnie tytułach i rzetelnie. A nie tak, że jak grzyby po deszczu wyrastają nam opowieści w klimacie "Tatuażysty z Auschwitz".
Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Lubimyczytac.pl i wydawnictwu Znak.