„Winni jesteśmy wszyscy” Bartosza Szczygielskiego to książka z gatunku kryminałów, dlatego bardzo chętnie i bez większych oporów sięgnęłam po nią. Jest to mój ulubiony gatunek, więc gdy tylko książka mnie wciągnie, to przez cała noc czytam, a rano niewyspana idę do pracy, ale warte jest tego moje chwilowe przemęczenie. „Winnych…” czytałam przez 6 dni, bo bardzo mnie męczyła. Niby było morderstwo, próba morderstwa, samobójstwo, narkotyki, korupcja w policji i nie tylko, molestowanie, pedofilia, wymuszanie i nie wiem co, jeszcze autor chciałby w tej jednej książce zawrzeć. Za rozwiązanie sprawy, która po drodze napotyka na coraz to nowe dziwne sytuacje, zabiera się laik i tylko wyjątkowe szczęście, sprawia, że przeżyje ten splot wydarzeń wymyślonych przez autora. Pan Bartosz napisał w swojej książce tak naprawdę o wszystkim, co mu wpadło w danej chwili na myśl, ale muszę stwierdzić, że jego tok pomysłów, który czasami nie trzyma się przysłowiowej „kupy”, doprowadzi do sensownego zakończenia. Osobiście szkoda mi było tych 6 dni na „kryminał”, ale może komuś innemu się spodoba. Może kolejna książka autora bardziej mi się spodoba.