Po przeczytaniu „Cymanowskiego Młyna” wiedziałam, że jak najszybciej muszę sięgnąć po drugi tom. Dodatkowo chyba nie muszę już powtarzać, że książki Magdaleny Witkiewicz czytam w ciemno. Uwielbiam też duet, jaki tworzy wspomniana pisarka ze Stefanem Dardą 😍.
Właściciel Cymanowskiego Młyna, pan Jurek, zatrudnił Adama i to on będzie jedną z ważniejszych postaci. Jak wiemy z poprzedniej części, mężczyzna sporo już przeszedł w swoim życiu, a jeszcze wiele przed nim. Wierzcie mi.
Z kolei pan Jurek odnalazł miłość. Jednak z każdym dniem w Annie dostrzega swoją nieżyjącą już żonę- Hannę. Nawet nie raz tak się do niej zwraca.
Interesująca jest postać pani Wentowej, właścicielki najbliższego sklepu w Cymanach. Na pierwszy rzut oka, wydaje się to być przemiłą kobietą. Jednak cytując słowa Michaliny: „Każdy ma coś za uszami”.
Mnie najbardziej ciekawiły losy Moniki, którą bardzo polubiłam w poprzedniej części. Jednak teraz jest jej znacznie mniej. Wraz z mężem pojawia się w Cymanowskim Młynie, gdzie spędzają listopadowy weekend. Chcą zdążyć jeszcze przed planowanym terminem porodu.
Po przeczytaniu książki uważam, że w tej części znacznie więcej się dzieje. Pierwszy tom był bliższy romansowi, tak tu bardziej czułam że to thriller. Nie raz przeszły mnie ciarki po plecach.
Książkę przeczytałam naprawdę szybko. Już od początku wciągnęłam się w tę historię.
Co znajdziemy w tej części? Po pierwsze duchy, które nawiedzają bohaterów zarówno we śnie, jak i w ciągu dnia, a także nie raz służą dobrą radą. Jednak nie myślcie, że wszystkie są takie miłe. Po drugie, mafia. Tak, tak gangsterzy, tu bardzo się zdziwiłam, bo się kompletnie nie spodziewałam. Moje zaskoczenie było jak najbardziej pozytywne. Po trzecie, morderstwa i zaginięcia.
Naprawdę to była rewelacyjna historia. I mam nadzieję, że jeszcze niejedną książkę tego duetu będę miała okazję przeczytać.
PS. Stawiacie kapcie przy łóżku? Zwróćcie uwagę na to, w którą stronę są skierowane i koniecznie przeczytajcie tę książkę. 👻👻👻 Radzę zacząć od pierwszej części.