Seria „Mała czarna” szybko się rozrasta, a że czasem lubię poczytać historie lekkie i optymistyczne, to chętnie zamawiam kolejne książki. Każda z nich porusza również dość trudne tematy, nad którymi warto się zastanowić.
Evie pracuje w agencji reprezentującej filmowców. Jest najstarszą stażem asystentką przez ostatnie lata utwierdzaną przez otoczenie, że nie jest wystarczająco dobra by awansować, by pisać scenariusze. Okazuje się też niewystarczająco dobra dla swojego chłopaka.
Jej życie sprowadza się do pracy, pizzy na wynos i Netflixa. Gdy pojawia się szansa by awansować, jest gotowa zrobić niemal wszystko. Godzi się dowieść, że komedie romantyczne to nie wyssane z palca bzdury, że rzeczywiście w życiu zdarza się miłość jak w filmach. Będzie odtwarzać sceny poznania się ich bohaterów, dopóki nie trafi na tego jedynego.
Rzucając się w wir aranżowanych sytuacji, nie dostrzega jednak tego, co ma na wyciągnięcie ręki. Tak skupia się na sobie, że nie zauważa prawdziwych potrzeb i problemów swoich przyjaciół.
Ta momentami zabawna, czasem zmuszająca do refleksji, ciepła opowieść o przyjaźni, poszukiwaniu siebie i miłości oczywiście, wielokrotnie wywołała uśmiech na mojej twarzy i zapewniła kilka przyjemnych godzin. Czy Evie znajdzie uczucie jak w filmie? No cóż, komedia romantyczna rządzi się swoimi prawami.
Napisać komedię romantyczną w dzisiejszym świecie to prawdziwe wyzwanie!
Bo przecież wszystkie romantyczne historie wymyślono w latach 90...
I czy dzisiaj ktoś jeszcze potrzebuje się wzruszać...?
Evie jest przekonana, że tak! Ezra jest przekonany, że nie.
I mają problem, bo ON musi napisać scenariusz komedii romantycznej, chociaż bardzo tego nie chce. A jej przyszłość zależy od tego, czy jemu...