W końcu skończyłam "Księżycowe miasto" a dokładniej "Dom ziemi i krwi" Sary J. Maas. Ostatnie 200 stron zdecydowanie wbiło mnie w fotel.
Hunt oraz Bryce nadal próbują się dowiedzieć kto zamordował Danikę i całą Watahę Diabłów. Dodatkowo starają się odnaleźć Róg. Ktoś ewidentnie nie chce by odkryli prawdę, a Narada na szycie coraz bliżej. Wychodzą na jaw fakty które kompletnie kłócą się z tym co Bryce wiedziała o swojej przyjaciółce. Jak to się skończy?
Druga część według mnie dała radę. Rodzące się uczucie między Huntem a Bryce elektryzowało. A zakończenie było mega, tyle sekretów wyszło na jaw i wszystko stało się jasne. Już przy okazji recenzji pierwszego tomu pisałam, że autorka pozwoliła sobie tutaj na swobodny język. Bardziej prosty, a chwilami nawet wulgarny. I jak dla mnie świetnie to się wpasowało. Co prawda czasami Bryce działała mi na nerwy, ale finalnie to co zrobiła na końcu sprawiło, że zyskała szacunek w moich oczach. Mogę napisać, że wszystkie książki Maas mam przeczytane. Niestety, ta seria jest najsłabsza z całej twórczości autorki, ale i tak potrafiła mnie wciągnąć. Za chwilę się biorę za drugi tom Dworów i tutaj wiem, że na pewno się nie zawiodę
Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania.
Gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać – również jej świat. Mimo że oskarżony ląduje za kratam...