Po pierwsze: Mary-Claire Helldorfer jest to zupełnie “świeża krew” na polskim rynku książkowym, dlatego z chęcią ruszyłam na podbój jej utworu “Pocałunek anioła”. Niestety, jest ona jeszcze zbyt mało znana, aby jakieś ciekawsze fakty z jej życia mogły być z łatwością wygrzebane w sieci, dlatego trzeba zadowolić się zdjęciem i oczywiście opisem twórczości.
Tym razem nigdzie w czasie nie podróżujemy, bo zostajemy w XXI wieku. Mamy do czynienia z życiem nastolatków, licealistów, a później akcja skupia się już tylko na Ivy. Jej chłopak to Tristan - i tutaj od razu przychodzi mi na myśl “Tristan i Izolda”. Cóż, jak z pierwszych stron się dowiadujemy, miłość Tristana i Ivy także była prawdziwa. Dziewczyna natomiast miała wszystko - cudownego, urodę, pieniądze, przyjaciół... Jednak wszystko kiedyś się kończy, dlatego pech dopadł i Ivy.
Straciła ukochanego.
Nie, nie zerwali. On umarł. W tragiczny sposób. Głupi sposób. Bezsensowny, jak na życie tak młodej osoby... Ivy wydaje się, iż jej życie zamieniło się w piekło. Próbuje przez nie przebrnąć, a po jakimś czasie zaczyna pomagać jej w tym także ktoś nie z tego świata... Co jeśli sprowadzi on na nią jeszcze większe niebezpieczeństwo? A może to nie On jest jego przyczyną? Powiem tylko, że akcji nie brakuje. Na dodatek książka jest dość cienka, więc ledwo się zacznie, to już się jest przy końcu... Z niecierpliwością wypatrując kolejnego tomu.
Co się tyczy bohaterów... Ivy jest oczywiście sympatyczna, wcale nie należy do bezmózgich barbie. Polubiłam jej postać. Niestety, życie daje jej w kość. Ja przez cały czas trzymałam za nią kciuki. To na głównej bohaterce skupia się akcja. Tristana nie mamy okazji poznać bliżej, ale to taki przysłowiowy złoty chłopiec. Nic dodać, nic ująć. Ach, anioł stróż? Niebiańsko idealny.
Styl pisania Mary-Clare jest niezwykle lekki i zachęcający do lektury. Okładka książki zachwyca fakturą, barwami i tym błękitem... Pokochałam ją! A kropelki są wypukłe, co również uatrakcyjnia wizualny odbiór “Pocałunku anioła”. Rozdziały są klasyczne, czyta się szybko, sprawnie, a co najważniejsze - z przyjemnością.
Ogólne wrażenia po przeczytaniu tej lektury? Nie zachwyca, bo niestety ciężko teraz trafić na wybitny paranormal romance, gdy są już ich setki. Takie czasy. Natomiast każdy koneser tego gatunku polubi ten utwór za polotną fabułę, zgrabnie stworzone wątki i przystępną historię. Która dopiero zaczyna się rozwijać....