Recenzja książki Uczniowie Hipokratesa. Doktor Bogumił
To zdecydowanie nie jest książka dla każdego. Niejednokrotnie cieszyłam się, że nie czytam jej przy kawie, bo ciśnienie szło samoistnie w górę.
Ałbena Grabowska podjęła się napisania powieści o medycynie z czasów, gdy fakt, iż najważniejsze było, by kobieta rodziła w bólach (bo takie jest boskie i ludzkie prawo), był najmniej kontrowersyjny. Szpitale i gabinety lekarskie to był świat mężczyzn – i to taki, gdzie jakiekolwiek ulepszenia to diabelskie podszepty. Autorka ubrała historię w formę powieści, zapoznała nas z wyrazistymi postaciami, co jeszcze bardziej pozwoliło na własnej skórze odczuć, jak wiele zawdzięczamy tym, którzy walczyli o zmiany. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak wzburzającej, ale jednocześnie autentycznie i bez lukru ukazującej realia tamtych czasów książki.
W powieści oprócz obrazowo nakreślonego tła polityczno-społecznego znajdziemy również zawikłaną historię doktora Bogumiła Korzyńskiego i jego rodziny. Chwilami nieco absurdalne wydarzenia pozwalały nabrać oddechu przed kolejnymi opisami tego, jak okrutne to były czasy. Najtrudniejsze chyba było czytanie fabularyzowanych rozdziałów przerywników, opisujących osoby, które w realnym świecie przyczyniły się do wielkich zmian w medycynie, chociaż za swojego życia nie były docenione.
Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie poruszy. Nie mam wątpliwości, że historia opisana przez Ałbenę Grabowską pozostanie ze mną na lata. Nie mam także wątpliwości, że sięgnę po inne powieści tej autorki.
Bogumił Korzyński, absolwent Uniwersytetu Medycznego w Wilnie, rozpoczyna pracę w warszawskim Szpitalu im. Dzieciątka Jezus na oddziale chorób wewnętrznych. Jest rok 1850. Siedem lat wcześniej świat odrzuca Horacego Wellsa i jego eter, doprowadzając nieszczęsnego wynalazcę do szaleństwa i samobójczej śmierci. Szpital połowy XIX wieku wciąż spływa ropą, krwią i brudem, a najlepszym chirurgiem jest...