Tytułowy Szaniec to ekskluzywny hotel z programem surwiwalowym. Goście znają jedynie swoje imiona, nie mogą korzystać z telefonów i na czas trwania pobytu są zupełnie odcięci od świata zewnętrznego. Podczas jednego z turnusów zostaje zamordowany jeden z uczestników. Przy jego ciele zostaje znaleziona kartka z biblijnym cytatem.
Napis na okładce może być trochę mylący bo część osób myśli, że książka jest debiutem autorki. Tymczasem Agnieszka Jeż ma już na swoim koncie ponad 10 pozycji, a „Szaniec” jest jej pierwszym kryminałem. Tak się złożyło, że przeczytałam dwa kryminały z wątkiem kościelnym pod rząd i bez zastanowienia mogę powiedzieć, że ten był zdecydowanie lepszy. Książka od samego początku jest bardzo angażująca. Byłam ciekawa co się wydarzy dalej i aż ciężko mi było przerywać czytanie 😊 Autorka wprowadziła świetny klimat tworząc hotel owiany tajemnicą i bardzo różnorodnych gości. Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy i wydaje mi się, że oryginalny, a przynajmniej ja wcześniej nie czytałam niczego w podobnym stylu. Momentami było trochę za dużo rozważań głównej bohaterki, ale na szczęście nie ciągnęło się to przez całą książkę. Muszę też wspomnieć o tym, jak cudownie jest wydana. Od idealnego fontu, dzięki któremu szybko się czyta, poprzez papier, aż po wygodne rozkładanie bez łamania grzbietu. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale chętnie sięgnę też po inne jej pozycje. Oceniam na 4/5 gwiazdek.
Kryminalny debiut uznanej autorki powieści obyczajowych: ironia, suspens i portret polskiej prowincji, który poraża realizmem.
„Do mnie należy pomsta, ja wymierzę zapłatę”.
Przy schludnie ułożonym ciele bez oznak przemocy leży kartka z biblijnym cytatem.
Warmia i Mazury, zielone tereny naznaczone czerwienią krwi. Dla jednych ziemie odzyskane, dla innych - stracone. Tu, w majątku Karolewo, dział...