Przyznam, że na początku książka nie zapowiadała się ciekawie. Takie wiejskie życie młodej dziewczyny, która ma na swoich barkach całe gospodarstwo rolne, bo ojciec pije a matka twierdzi, że choruje.
Jednak pewnego dnia dochodzi do morderstwa a nasza główna bohaterka Stefka postanawia zostawić wszystko za sobą i zacząć nowe życie.
I właśnie od tego momentu zaczęło robić się co raz ciekawiej.
Najpierw wyjazd do Warszawy, tam niestety nie potrafiła się odnaleźć a zwłaszcza, że po kryjomu pomieszkiwała w hotelu, w którym pracowała. Gdy to wyszło na jaw nikt nie chciał jej pomóc, nawet rodzina. Jedynie obca jej osoba wyciągnęła do niej pomocną dłoń. I poniekąd to dzięki niej dokonała swej przemiany.
Książka może nie jest najlepszą książka, jaką czytałam, ale na pewno ma coś w sobie.
Uważam, że postać Stefki, dziewczyny ze wsi jest bardzo przerysowana. To, że ktoś całe życie spędził na gospodarce wcale nie oznacza, że jest głupi. Nasza główna bohaterka zdała maturę, a jednak cały czas podkreślała, że ona nic nie umie, że się boi, oraz że pochodzi ze wsi.
Autorka przekazuje nam również starą prawdę, czyli „z rodziną najlepiej na zdjęciu”. Oczywiście nie zawsze tak jest, jednak zdarzają się takie sytuacje, że szybciej ktoś nieznajomy wyciągnie do nas pomocną dłoń niż członek rodziny. Ogólnie autorka porusza wiele trudnych tematów.
Książkę czyta się dosyć szybko, jednak muszę przyznać, że jakoś szczególnie mnie nie wciągnęła, ale tez nie żałuje, że ją przeczytałam. Uważam tę książkę za dobrą.
Jeśli uważacie, że historia o przemianie Kopciuszka, który małymi kroczkami wkraczał w wielki świat, mogłaby Was zainteresować to jest to książka dla Was😊.